W domu zastaję Gabrysia, który właśnie wkłada nos w mój kolejny album. Uśmiecham się od samego progu.
- Chodź, chodź poopowiadasz mi – wskazuje mi miejsce obok siebie.
Przeglądamy album. Moje początki w Bełku. A potem to jedno zdjęcie.
- Co ono tu robi? – dziwię się. – Powinno być dalej.
- Kto to? – pyta podejrzliwie Gabe.
Patrzę na zdjęcie, a przed oczami staje mi ta scena:
***
- Czuję się jak w „Zakochanym kundlu” Alek – skarżę się Serbowi. – A ty co robisz Kostek?- Zdjęcie – odpowiada. – Spokojnie, już mnie nie ma.
Jak powiedział tak zrobił. Zaraz zostaję sama z Alkiem i patrzę jak je spaghetti w milczeniu.
- Jedz – patrzy na mnie tymi swoimi oczami.
- Jeśli masz za mało odwagi, żeby mnie po prostu pocałować, to nie mam zamiaru co tego ułatwiać – powiedziałam wprost.
- A pozwolisz mi na to? – spytał z nadzieją.
- Czemu miałabym ci nie pozwolić? – uśmiechnęłam się.
- Czyli mogę spróbować tak po prostu? – spytał Serb.
- Jeśli się nie boisz – powiedziałam.
Zaraz też poczułam jego usta na swoich. Nie były miękkie. Były delikatnie popękane tak jak i moje. Dawało to niesamowite uczucie. Czuć było, że Alek nie mógł doczekać się tego momentu. Jego radość po prostu promieniowała. Potem się odsunął i patrzył na mnie błyszczącymi oczami.
- I było się czego bać? – zaśmiałam się.
- Nie – powiedział poważnie. – Mira ja… ja chyba cię lubię. Tak bardzo lubię.
- Ja ciebie też, Aleksandar – powiedziałam.
- A co jeśli zmienię klub – popatrzył na mnie.
- Będziemy myśleć, jeśli będzie bardziej bliska wizja – pogładziłam go po niesfornych lokach. – Dobrze?
- Dobrze – kiwnął głową.
Potem mnie przytulił. Zapomnieliśmy o spaghetti. Wystarczyło, że wtulam się w mojego wielkiego Serba. Nic więcej nie chciałam. Ale po pewnym czasie stwierdziliśmy, że potrawę trzeba zjeść. Może nie była tak pyszna jak na gorąco, ale nie mogłam narzekać.
- Teraz gramy dwa razy tu, więc mam całe dwa tygodnie dla ciebie – odgarnął mi włosy z oczu.
- Cieszę się – odparłam siadając wygodniej.
- Nie sądziłem, że w Polsce spotka mnie tyle dobrych rzeczy – uśmiechnął się.
***
- We… Włoszech – zaparło mi dech. – Nie… nie mogę wyjechać z Polski – powiedziałam stanowczo.- W takim razie ja wrócę – obiecał. – Tylko czekaj, proszę.
- Poczekam – kiwnęłam głową.
***
- Mira, to nie tak! – krzyczy.- A jak? – spytałam ze łzami w oczach.
- Ona… ona mnie poprosiła o pomoc, chciała się wypromować… - zaczął się jąkać.
- Wiesz, że ci nie wierzę, prawda? – spytałam.
- Wiem – spuścił głowę. – Nic mnie nie usprawiedliwia. Ale poczekam… ja… ja cię kocham. I wiem, że to prawda. I wiem, że ty czujesz to samo.
- Nie, Aleksandar – pokręciłam głową. – Ja czułam to samo, ale to już przeszłość.
***
- To tylko kolega – powiedziałam sucho. – Byliśmy na kolacji z okazji początku ferii dawno temu.Ale jednak wszystko wróciło.
~*~
Za tydzień kolejna.
Historynka o smaku gorzkiej czekolady. Niby wszystko pięknie, ale gorzki posmak został. Takie też są potrzebne. 12/10 w mojej opinii.
OdpowiedzUsuń