piątek, 29 stycznia 2016

Historynka na Popielec

 - Cześć – wpadłam spóźniona na trening Resovii i właśnie łapałam oddech przed Kacprem, czyli moim szefem. – Wybacz mi spóźnienie, ksiądz walnął mega długie kazanie.
 - Wybaczam – powiedział fizjoterapeuta. – Mają trening, a o ile zdążysz się przygotować nie będę się czepiał.
Wyszedł z pokoju, a ja szybko zaczęłam przygotowania właśnie. Nigdy nie wiadomo kiedy na głowę wpadną ci siatkarze. Sama wolę nie próbować i być gotowa o wiele wcześniej.
 - Szybka jesteś – powiedział Kacper, gdy zakładałam fartuch na bluzkę bez rękawów. – I masz fajny tatuaż.
 - A… dzięki – zarumieniłam się na wspomnienie o komplemencie na temat ozdoby mojego ciała.
 - Ma jakieś znaczenie? – spytał.
 - T…tak – powiedziałam. – Jak skończyłam szkołę koleżanka zaprowadziła mnie do tatuażysty, bo chciała coś tam zrobić. I wtedy właśnie sobie go zrobiłam. Ale nigdy nie powtórzę. Boli jak cholera.
 - Czemu gałązka? – dążył dalej.
 - Co to, przesłuchanie? – zaśmiałam się. – To gałązka kwiatu wiśni. Po ostatnim egzaminie dowiedziałam się, że jadę na trochę do Tokio. Fajnie było.
 - Cześć – naszą rozmowę przewał Krzysztof Ignaczak, za nim wszedł Schöps.
 - Cześć – odparłam. – Ty go bierzesz – powiedziałam Kacprowi.
 - Czyli ja do ciebie – uśmiechnął się Niemiec.
 - Ano – oddałam uśmiech.
 - Za jakie grzechy? – zaczął pomstować Krzysiu. – To ja tu do Julki przychodzę, a ona mnie wystawia!
 - Bo powiem Iwonie co ja tu słyszę – zaśmiałam się.
 - Ona i tak wie – machnął ręką układając się na stole. – Poza tym nie chcę zabierać dziewczyny sprzed nosa naszemu niemieckiemu przyjacielowi.
Odpowiedziało mi natychmiastowe zaczerwienienie się policzków chłopaka, który właśnie zdejmował koszulkę.
 - Igła, co ty brałeś? – spytałam z zainteresowaniem.
 - Tabletki na odporność z tranem – powiedział szczerze.
 - Musisz zmienić dilera – pokręciłam głową. – Widocznie to co bierzesz nie współgra z tymi tabletkami.
 - Ja nic nie biorę kobieto! – zaparł się Igła. – Ja mam żonę i dzieci! I jestem praworządnym obywatelem! Nie można mi nic zarzucić!
 - Mam ci przypomnieć o ostatniej imprezie u ciebie właśnie? – uniosłam brwi masując ciągle czerwonego Schöpsa. – Iwona nie odzywała się do ciebie przez okrągłe dwa tygodnie, a chłopaki opowiadają o tym co się tam działo legendy.
 - To wszystko prawda – powiedział masowany przeze mnie siatkarz.
 - I ty przeciwko mnie!? – zawył Igła. – Ludzie, gdzie ten świat zmierza?
 - Myślę, że jak wszystko – zaczęłam – do końca. Ale nie martw się, jeszcze trochę czasu masz na poprawę.
 - Gdzie zniknął Karol? – Igła zaczął błagać. – On nigdy nie wiedział jak ci odpyskować, a ta nic innego nie robi!
 - Coś za coś Krzysiu – powiedziałam i usłyszałam jęk Niemca. – Wybacz.
 - Mówiłem ci, że fizjoterapeuci z premedytacją zadają ból – powiedział Kacper.
 - Przypominam, że jestem fizjoterapeutką – odparłam.
 - Czyli odgryza się nie tylko mi – zaśmiał się Krzysiek. – Auu! – zawył jak ranne zwierzę.
 - Gotowe – powiedziałam po chwili pastwienia się nad moim pacjentem. – Wołajcie następnych.
 - Ok – Niemiec natychmiast udał się do wyjścia.
 - Weź moje słowa na poważnie – powiedział Igła. – Nie jesteś mu obojętna – i wyszedł zostawiając mnie w szoku, z którego otrząsnęła mnie obecność Dryi i Nowakowskiego.
 - No chodź Piotruś – uśmiechnęłam się. – I opowiadaj co tam u Oli.
~*~
Standardowo, zapraszam za tydzień.

1 komentarz: