niedziela, 22 marca 2015

Historynka na Pierwszy Dzień Wiosny

 - Uschło - powiedział Uriarte stojąc w moich drzwiach z wymizernowaną rośliną niewiadomego gatunku.
 - A podlewałeś to? - spytałam.
 - Czasami - wzruszył ramionami.
 - Nicolas - popatrzyłam na niego z politowaniem. - Daruj sobie te kwiatki, zawsze ci usychają.
 - Ale ty je rescue - wręczył mi doniczkę i wszedł dalej. - I nie mów Nicolas.
 - A jak? - siadłam na blacie w kuchni.
 - Niko - uśmiechnął się.
 - Niko to Penchev - pokiwałam głową. - Ty możesz być Niki.
 - Ok - wyszczerzył się. - A skąd Mila?
 - Milena to moje pełne imię - powiedziałam.
 - A skąd Milena? - zapytał.
 - Rodzicom się podobało - wzruszyłam ramionami.

 - A Michał? - spytał.
 - Co Michał? - zdziwiłam się. - Imię jak imię. Nic nadzwyczajnego. Po dziadku, albo coś.
 - Milena i Michał Winiarscy - zamyślił się,
 - Michał i Milena - zaśmiałam się. - Jestem młodsza o osiem lat.
 - Czasem nie widać - uśmiechnął się. - Idę.
 - Cześć - prychnęłam. 
I tak to już było. Skrzaty przelewały się przez moje mieszkanie dniami i czasami nocami. Całe szczęście to drugie zdarzało się rzadko. Pewnie bali się mojego brata.
 - Sześć siostra - uśmiechnął się Michał.
 - Mila! - rzucił mi się w objęcia Oliwier. - Zostaję z tobą!
 - Tak? - spytałam brata. - O co chodzi?
 - Masz go poduczyć z matmy - powiedział. - Ostatnio oberwał parę dwój.
 - Każdemu się zdarza - wzięłam w obronę siostrzeńca. - Ale fakt, pouczyć się trzeba.
 - Dobra, to ja idę - i za Michałem zamykają się drzwi.
 - Prawda, że nie będziemy się uczyć? - spytał z błaganiem Oli.
 - No co ty młody - zaśmiałam się. - Dziś Dzień Wagarowicza. Nie uczy się.
 - To co robimy? - spytał.
 - Będziemy ratować roślinę - zaśmiałam się.
 - Uriarte, czy Conte? - bystrze domyślił się młody.
 - Pierwszy - uśmiechnęłam się.
Zaraz też zabraliśmy się do pracy. Woda, nawozy, nowa ziemia, ale też parę innych rzeczy typu nożyczki, odżywki i tak dalej. Zawsze lubiłam pracować z Oliwierem. Jeszcze jakieś trzy cztery lata i zaczniemy przyuczać Antosia.
 - Tak właściwie, to gdzie poszedł tata? - spytałam.
 - Po mamę i Antosia do lekarza - odparł Oli.
 - Spoko - powiedziałam.
Wróciliśmy do roboty. Po jakimś czasie roślinka (prawdopodobnie paprotka) była gotowa do odrośnięcia. Taaa... to było takie logiczne.
 - Oli, Mila jestem - zawołał Winiar.
 - To pa pa - powiedział Oliwer i wyszedł z tatą.
Nareszcie mogłam spokojnie rozsiąść się na kanapie. Włączyłam telewizor w celach rozrywkowych i...
 - Mila! - z przedpokoju dobiegał głos Kłosa. - Raaaatuj!
 - Przed Andrzejem? - spytałam.
 - Tak! - spanikował środkowy.
 - Chowaj się do sypialni - powiedziałam niewzruszona.
 - Złota jesteś - i już go nie było.
 - Gdzie jest ten zdrajca! - wpadł do mieszkania Wrona.
 - O kim mówisz? - spytałam.
 - O Karolu - odparł Andrzej.
 - Tu go nie ma - powiedziałam.
 - Ok - i zniknął.
Tak mniej więcej wygląda normalny dzień z siatkarzami Skry. Ktoś wchodzi, ktoś wychodzi, ktoś chce przysługi lub azylu... a ja nie potrafię odmówić.
***
Przepraszam za obsówkę, ale czas szybko leci. Proszę o komentarze i tyle :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz