środa, 30 września 2015

Historynka na Dzień Chłopaka

 - Cześć Marysia, tu Zbyszek, oddzwoń proszę – taką wiadomość zostawił mój brat na sekretarce.
Nie skradł mi tym serca, czy coś, ale zadzwonić się przyda, w szczególności, że ma dziś swoje małe święto.
 - Jeszcze w Polsce? – nie lubię owijać w bawełnę.
 - Też miło cię słyszeć – odparł z sarkazmem. – Tak.
 - Cieszę się, bo nie zamierzam przepłacać na takiego palanta – uśmiechnęłam się zadziornie.
 - Właśnie w tej sprawie dzwonię – odchrząkną. – Chciałem prze… przeprosić.
 - Jednak to powiedziałeś – zaśmiałam się. – Czemu mnie?
 - Bo ci się te przeprosiny najbardziej należą – zaczął. – Jesteś moją siostrą, zawsze mi gadałaś na ten temat i w ogóle…
 - O nie, nie mój drogi – powiedziałam. – Nie mi należą się przeprosiny, a Kubiakowi. Nie wiem o co wam poszło, co się stało, ale głupia to ja nie jestem.
 - Nie wiem co masz na myśli? – grał na zwłokę.
 - Wiem, że to raczej nie przypadek, że miałeś ślub wtedy co Nowakowski – prychnęłam. – Wiedziałeś, że to tam pojawi się Michał. Czemu to zrobiłeś, nie wiem.
 - I ty też tam poszłaś – powiedział.
 - Bo dostałam zaproszenie o wiele wcześniej – prychnęłam raz jeszcze. - Poza tym zostałam zaproszona RAZEM z Dawidem. A ty w sumie zaprosiłeś tylko Patryka!
 - No wybacz, ale wszyscy już byli zaproszeni do Piotrka, a Patryk zgodził się być moim świadkiem! – warknął.
 - Wiesz, po pierwsze było się zabrać za to trochę wcześniej, po drugie co wiąże się też z po trzecie Piotrek ciebie też zaprosił i właśnie po trzecie i najważniejsze: było nie brać tego samego terminu! – wybuchnęłam. – I nie zmieniaj tematu!
 - Ja nie zmieniam tematu – zaprotestował, ale słabo.
 - Nie bezpośrednio! – warknęłam. – Więc jeśli naprawdę się zrehabilitujesz, to znajdziesz kontakt do Michała. Coś jeszcze?
 - Nie – powiedział i się rozłączył.
 - Shannaro – warknęłam do siebie.
 - Coś nie tak? – Dawid wszedł do kuchni, w której znajdowałam się całą rozmowę.
 - Nie, braciszek – prychnęłam. – Wszystko okej. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie.
 - Mar, nie przejmuj się – przytulił mnie. – Nie zmienisz swojego brata, jeśli się uprze. Nikt nie wie o co chodzi, dlatego nikt im nie pomoże.
 - Nie lubię siedzieć bezczynnie – powiedziałam.
 - Zrobiłaś co mogłaś – uśmiechnął się. – Dalej to już droga Michała i Zbyśka.
 - Grrrrr… nigdy się nie pogodzą – zawyrokowałam.
 - Skąd to wiesz? – spytał.
 - Aśka – powiedziałam.
 - Nie wiem czemu jesteś tak pesymistycznie nastawiona do swojej bratowej – usiadł na blacie. – Może jest miła?
 - O miła to na pewno jest – parsknęłam. – Aż za miła.
 - To tak można? – zdziwił się.
 - Uwierz, można – powiedziałam. – Wiesz, w sumie się cieszę, że mój kochany brat siedzi sobie teraz w Chinach. Żałuję tylko, że i Łasko tam jest. A Ziomek w Iranie.
 - Ma bombowe towarzystwo, czego chcesz – zaśmiał się Dawid, ale mój wzrok sprowadził go na ziemię. – Przepraszam. Nie myśl już o tym wszystkim.
 - To nie takie łatwe i dobrze to wiesz – odwróciłam głowę.
 - Dlatego idziemy na ciastko – wziął mnie za rękę. – Słodka wuzetka dla słodkiej dziewczyny.
 - Dziś twoje święto – powiedziałam.
 - I chcę, żebyś poszła ze mną na ciacho – pocałował mnie w policzek.
~*~
Następna na dzień nauczyciela.

środa, 23 września 2015

Historynka na pierwszy dzień jesieni

 - Rose, gdzie ty jesteś? – byłam trochę zła na lubą mego brata.
 - Cooo? – doszedł do mnie jej zaspany głos. – Maciek, suń się.
 - Aha – prychnęłam. – Zadzwoń jak się ogarniesz.
 - Ok, pa – rozłączyła się.
Nie ma to jak Rozalia. Nie ma to jak Maciek. Nie dane mi było jednak pomstować na brata i jego dziewczynę, gdyż zadzwonił mój telefon.
 - Michalina Muzaj słucham? – warknęłam.
 - Nie zabij tylko – zaśmiała się Karolina. – Co tam?
 - Umówiłam się z Rose, ale z tego raczej nici – odparłam.
 - Co powiesz na wypad na gorącą czekoladę na uczczenie pierwszego dnia jesieni, drugiej naszej ulubionej pory roku? – zapytała.
 - Z miłą chęcią, to w naszej kawiarni? – uśmiechnęłam się.
 - Za piętnaście minut – zaśmiała się i rozłączyła.
Czyli jednak nie będzie tak źle. Na Karo zawsze można było liczyć. Na nią i na Adę. Taaa… trochę ironiczne, że wszystkie trzy miałyśmy męski odpowiednik swoich imion, ale co tam. Michalina – Michał. Karolina – Karol. Adrianna – Adrian. Możemy jeszcze przygarnąć jakąś Wiktorię, Marcelinę, Dominikę, Patrycję i co tam jeszcze jest. Ale nie o tym chciałam.
 - Cześć Miśka – za mną zmaterializował się Adrian.
Taaa… ironia. Znałam Michała, Adriana i Karola, ale też Karolinę i Adriannę. Adrianowi podobała się Karolina, Adzie spodobał się Michał, a no cóż… mi serce skradł Karol. I to było mega ironiczne.
 - Cześć Adrianku – uśmiechnęłam się z przymusem. – Co tam?
 - Nie jest źle – posłał mi wyszczerz godny Fabiana Drzyzgi. – Robimy dziś wieczorem imprezę u Michała, będziecie?
 - Mam inne wyjście? – spytałam retorycznie.
 - O ósmej macie być! – zaśmiał się i pewnie poleciał dalej zapraszać ludzi.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i poszłam dalej. Dobrze, że siatkarze niczego nie wymyślili. Nie umiem być bowiem w dwóch miejscach naraz. A dzięki braciszkowi mam niezłe kontakty u wyżej wymienionych. Choć zdecydowanie wolę żeńskie grono czytajcie żony, dziewczyny, siostry i tak dalej. Chociaż… żarty chłopaków są niczego sobie. W akademiku takich nie robiliśmy. Ale to inne sprawy.
 - Siemka – uśmiechnęła się Karolina, gdy tylko wylądowałam przy naszym ulubionym stoliku. – Gdzie Ada?
 - Zaraz będzie – uśmiechnęła się. – Co tam? Że się tak niechlubnie powtórzę.
 - Nic ciekawego – powiedziałam. – W wydawnictwie spoko, mam nową korektę do roboty, tyle. Zlecenie na nową grafikę mam, ale nie wiem czy przyjmę, nie lubię stylu realistycznego.
 - A jak tam ten kot z Alicji w Krainie Czarów? – spytała.
 - Fenomenalnie – zaśmiałam się. – Podobno podbił serce nowej właścicielki.
 - Masz małą kopię? – wyszczerzyła się Karo.
 - Się wie – powiedziałam. – Zawsze robię kopie.
 - Cześć dziewczyny – obok nas siadła Ada.
 - Cześć – odpowiedziałyśmy.
 - Co tam, co tam? – zapytała.
 - Chłopaki robią imprezę – powiedziałam. – Jesteśmy zaproszone. O ósmej mamy być u Michała.
 - Nie mogłaś odmówić, prawda? – zaśmiała się Karolina.
 - Adrianowi się nie odmawia – Karo zaczerwieniła się po cebulki głosów. – No co?
 - Nic – odparła tamta. – Jaką książkę poprawiasz?
 - Wpłynęła próbka czwartej części „Innych” – uśmiechnęłam się.
 - Ooo – westchnęły obydwie. – Simon…
 - Jest – zaśmiałam się. – Propos książek. Ada, masz tą poprzedzającą „Następców”?
 - Ciągle nie wierzę, że spodobał ci się film produkcji Disney Channel – zaśmiała się Ada.
~*~

Kiedy następna… chyba na dzień nauczyciela…

wtorek, 1 września 2015

Historynka na pierwszy dzień szkoły

- Zapraszamy do klas! – uśmiechnął się Marek i zaczął wydawać dyspozycje gdzie ma iść odpowiednia klasa.
 - Marlenka – usłyszałam Monikę. – Weźmiesz te moje niereformowalne?
 - Co się stało? – zdziwiłam się.
 - Mają problem w przedszkolu – odparła kobieta.
 - Nie martw się o nich, zajmę się – powiedziałam.
 - Tu masz wszystko co powinnaś wiedzieć – uśmiechnęła się i posłała mi całusa.
Zaraz też w tłumie zauważyłam klasę Moniki. Trzecią „c” nie łatwo było przegapić. Klasa humanistyczna z dodatkowym aktorstwem. Nowy pomysł Anieli, poprzedniej dyrektorki. Sprawdził się tylko raz.
Nie zdziwili się, gdy do nich dołączyłam. Weszliśmy spokojnie do sali 114.
 - Dzień dobry pani Ruciak – huknęła klasa.
 - Witam, witam – uśmiechnęłam się. – Jak zauważyliście pani Monika nie mogła zostać, problemy osobiste. Wszystko dokładnie wyjaśni wam na wychowawczej. Dziś tylko zbiorę legitymacje do podbicia, wybierzemy samorząd i rozdam wam plan. Zmiany w nauczycielach wasza klasa nie ma.
Mój krótki wstęp podsumował Marek wchodzący do klasy.
 - Dzień dobry dyrektorze – rozweseliła się cała klasa. Marek był ogólnie lubiany przez uczniów.
 - No nie wiem, czy dobry – mruknął. – Znów nie ma Moniki?
 - Nie – pokręciłam głową.
 - To jak załatwisz to zajrzyj do mnie – powiedział i zniknął.
 - To co? – zaczęłam. – Samorząd, legitymacje, czy plan?
 - Samorząd! – powiedzieli.
W niecałe piętnaście minut wszystko było gotowe. Uczniowie rozeszli się do domów, a ja ruszyłam do gabinetu Marka. Po drodze otrzymałam SMS od brata:
„Powodzenia w nowym roku szkolnym J
Uśmiechnęłam się pod nosem i zapukałam do drzwi. Po krótkim „Proszę” delikatnie je uchyliłam i weszłam.
 - O co chodzi? – spytałam.
 - Monika nie wywiązuje się z obowiązków – stwierdził Marek.
 - Oj, ma małe dziecko – powiedziałam. – Nie będzie tak mobilna jak wcześniej.
 - Wiem, ale cierpi na tym klasa – spochmurniał.
 - Fakt – przyznałam mu rację.
 - Dlatego proponuję ci przejąć wychowawstwo po Monice, ona i tak uczy angielskiego – powiedział.
 - Rozmawiałeś z nią o tym? – uniosłam lekko brwi.
 - Nie, zrobię to jutro – mruknął. – Ty też masz być. Plan i tak masz dobrany do trzeciej „c”.
 - Niech będzie – przewróciłam oczami. – Ale jeśli ona nie będzie poszkodowana.
 - Zyska na tym – uśmiechnął się Marek. – Koniec formalności.
 - Ale nie rozmowy? – uśmiechnęłam się.
Z Markiem znaliśmy się od studiów. Ta sama uczelnia, te same wykłady, a teraz ta sama szkoła w Świnoujściu. Moje rodzinne miasto, ale Marek urodził się w Gdańsku.
 - Masz ochotę na kolację? – spytał.
 - Myślę, że tak – powiedziałam.
 - Myślę? – zaśmiał się.
 - Nie wiem czy nie zwali mi się brat z rodziną – prychnęłam. – Są u rodziców i nigdy nie wiadomo czy Michał nie wpadnie na genialny pomysł odwiedzenia mnie.
 - A gdzie on teraz? – spytał.
 - Bydgoszcz – uśmiechnęłam się. – Cóż, może i Zaksa się trochę rozpadła, ale przy okazji nieźle się uzbroiła. Dam znać, czy mam wolny wieczór.
 - Tylko szybko – zaśmiał się Marek, gdy ja byłam przy drzwiach.
Pokręciłam głową, gdy tylko wyszłam z pokoju. Czas pogadać o wieczornych planach z bratem. Chyba to wyczuł, bo napisał kolejnego SMS-a.
„Wyjeżdżamy dziś o piętnastej, zdążysz przyjść?”
Tak braciszku, dla ciebie zdążę na koniec świata.
~*~

Nie wiem kiedy kolejna. Pewnie na pierwszy dzień jesieni.