środa, 23 września 2015

Historynka na pierwszy dzień jesieni

 - Rose, gdzie ty jesteś? – byłam trochę zła na lubą mego brata.
 - Cooo? – doszedł do mnie jej zaspany głos. – Maciek, suń się.
 - Aha – prychnęłam. – Zadzwoń jak się ogarniesz.
 - Ok, pa – rozłączyła się.
Nie ma to jak Rozalia. Nie ma to jak Maciek. Nie dane mi było jednak pomstować na brata i jego dziewczynę, gdyż zadzwonił mój telefon.
 - Michalina Muzaj słucham? – warknęłam.
 - Nie zabij tylko – zaśmiała się Karolina. – Co tam?
 - Umówiłam się z Rose, ale z tego raczej nici – odparłam.
 - Co powiesz na wypad na gorącą czekoladę na uczczenie pierwszego dnia jesieni, drugiej naszej ulubionej pory roku? – zapytała.
 - Z miłą chęcią, to w naszej kawiarni? – uśmiechnęłam się.
 - Za piętnaście minut – zaśmiała się i rozłączyła.
Czyli jednak nie będzie tak źle. Na Karo zawsze można było liczyć. Na nią i na Adę. Taaa… trochę ironiczne, że wszystkie trzy miałyśmy męski odpowiednik swoich imion, ale co tam. Michalina – Michał. Karolina – Karol. Adrianna – Adrian. Możemy jeszcze przygarnąć jakąś Wiktorię, Marcelinę, Dominikę, Patrycję i co tam jeszcze jest. Ale nie o tym chciałam.
 - Cześć Miśka – za mną zmaterializował się Adrian.
Taaa… ironia. Znałam Michała, Adriana i Karola, ale też Karolinę i Adriannę. Adrianowi podobała się Karolina, Adzie spodobał się Michał, a no cóż… mi serce skradł Karol. I to było mega ironiczne.
 - Cześć Adrianku – uśmiechnęłam się z przymusem. – Co tam?
 - Nie jest źle – posłał mi wyszczerz godny Fabiana Drzyzgi. – Robimy dziś wieczorem imprezę u Michała, będziecie?
 - Mam inne wyjście? – spytałam retorycznie.
 - O ósmej macie być! – zaśmiał się i pewnie poleciał dalej zapraszać ludzi.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i poszłam dalej. Dobrze, że siatkarze niczego nie wymyślili. Nie umiem być bowiem w dwóch miejscach naraz. A dzięki braciszkowi mam niezłe kontakty u wyżej wymienionych. Choć zdecydowanie wolę żeńskie grono czytajcie żony, dziewczyny, siostry i tak dalej. Chociaż… żarty chłopaków są niczego sobie. W akademiku takich nie robiliśmy. Ale to inne sprawy.
 - Siemka – uśmiechnęła się Karolina, gdy tylko wylądowałam przy naszym ulubionym stoliku. – Gdzie Ada?
 - Zaraz będzie – uśmiechnęła się. – Co tam? Że się tak niechlubnie powtórzę.
 - Nic ciekawego – powiedziałam. – W wydawnictwie spoko, mam nową korektę do roboty, tyle. Zlecenie na nową grafikę mam, ale nie wiem czy przyjmę, nie lubię stylu realistycznego.
 - A jak tam ten kot z Alicji w Krainie Czarów? – spytała.
 - Fenomenalnie – zaśmiałam się. – Podobno podbił serce nowej właścicielki.
 - Masz małą kopię? – wyszczerzyła się Karo.
 - Się wie – powiedziałam. – Zawsze robię kopie.
 - Cześć dziewczyny – obok nas siadła Ada.
 - Cześć – odpowiedziałyśmy.
 - Co tam, co tam? – zapytała.
 - Chłopaki robią imprezę – powiedziałam. – Jesteśmy zaproszone. O ósmej mamy być u Michała.
 - Nie mogłaś odmówić, prawda? – zaśmiała się Karolina.
 - Adrianowi się nie odmawia – Karo zaczerwieniła się po cebulki głosów. – No co?
 - Nic – odparła tamta. – Jaką książkę poprawiasz?
 - Wpłynęła próbka czwartej części „Innych” – uśmiechnęłam się.
 - Ooo – westchnęły obydwie. – Simon…
 - Jest – zaśmiałam się. – Propos książek. Ada, masz tą poprzedzającą „Następców”?
 - Ciągle nie wierzę, że spodobał ci się film produkcji Disney Channel – zaśmiała się Ada.
~*~

Kiedy następna… chyba na dzień nauczyciela…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz