- Zapraszamy do klas! – uśmiechnął się Marek
i zaczął wydawać dyspozycje gdzie ma iść odpowiednia klasa.
- Marlenka
– usłyszałam Monikę. – Weźmiesz te moje niereformowalne?
- Co
się stało? – zdziwiłam się.
- Mają
problem w przedszkolu – odparła kobieta.
- Nie
martw się o nich, zajmę się – powiedziałam.
- Tu
masz wszystko co powinnaś wiedzieć – uśmiechnęła się i posłała mi całusa.
Zaraz też w tłumie zauważyłam klasę Moniki.
Trzecią „c” nie łatwo było przegapić. Klasa humanistyczna z dodatkowym
aktorstwem. Nowy pomysł Anieli, poprzedniej dyrektorki. Sprawdził się tylko
raz.
Nie zdziwili się, gdy do nich dołączyłam.
Weszliśmy spokojnie do sali 114.
-
Dzień dobry pani Ruciak – huknęła klasa.
-
Witam, witam – uśmiechnęłam się. – Jak zauważyliście pani Monika nie mogła
zostać, problemy osobiste. Wszystko dokładnie wyjaśni wam na wychowawczej. Dziś
tylko zbiorę legitymacje do podbicia, wybierzemy samorząd i rozdam wam plan.
Zmiany w nauczycielach wasza klasa nie ma.
Mój krótki wstęp podsumował Marek wchodzący
do klasy.
-
Dzień dobry dyrektorze – rozweseliła się cała klasa. Marek był ogólnie lubiany
przez uczniów.
- No
nie wiem, czy dobry – mruknął. – Znów nie ma Moniki?
- Nie
– pokręciłam głową.
- To
jak załatwisz to zajrzyj do mnie – powiedział i zniknął.
- To
co? – zaczęłam. – Samorząd, legitymacje, czy plan?
-
Samorząd! – powiedzieli.
W niecałe piętnaście minut wszystko było
gotowe. Uczniowie rozeszli się do domów, a ja ruszyłam do gabinetu Marka. Po
drodze otrzymałam SMS od brata:
„Powodzenia
w nowym roku szkolnym J”
Uśmiechnęłam się pod nosem i zapukałam do
drzwi. Po krótkim „Proszę” delikatnie je uchyliłam i weszłam.
- O co
chodzi? – spytałam.
-
Monika nie wywiązuje się z obowiązków – stwierdził Marek.
- Oj,
ma małe dziecko – powiedziałam. – Nie będzie tak mobilna jak wcześniej.
-
Wiem, ale cierpi na tym klasa – spochmurniał.
- Fakt
– przyznałam mu rację.
-
Dlatego proponuję ci przejąć wychowawstwo po Monice, ona i tak uczy
angielskiego – powiedział.
-
Rozmawiałeś z nią o tym? – uniosłam lekko brwi.
- Nie,
zrobię to jutro – mruknął. – Ty też masz być. Plan i tak masz dobrany do
trzeciej „c”.
-
Niech będzie – przewróciłam oczami. – Ale jeśli ona nie będzie poszkodowana.
-
Zyska na tym – uśmiechnął się Marek. – Koniec formalności.
- Ale
nie rozmowy? – uśmiechnęłam się.
Z Markiem znaliśmy się od studiów. Ta sama
uczelnia, te same wykłady, a teraz ta sama szkoła w Świnoujściu. Moje rodzinne
miasto, ale Marek urodził się w Gdańsku.
- Masz
ochotę na kolację? – spytał.
-
Myślę, że tak – powiedziałam.
-
Myślę? – zaśmiał się.
- Nie
wiem czy nie zwali mi się brat z rodziną – prychnęłam. – Są u rodziców i nigdy
nie wiadomo czy Michał nie wpadnie na genialny pomysł odwiedzenia mnie.
- A
gdzie on teraz? – spytał.
-
Bydgoszcz – uśmiechnęłam się. – Cóż, może i Zaksa się trochę rozpadła, ale przy
okazji nieźle się uzbroiła. Dam znać, czy mam wolny wieczór.
-
Tylko szybko – zaśmiał się Marek, gdy ja byłam przy drzwiach.
Pokręciłam głową, gdy tylko wyszłam z pokoju.
Czas pogadać o wieczornych planach z bratem. Chyba to wyczuł, bo napisał
kolejnego SMS-a.
„Wyjeżdżamy
dziś o piętnastej, zdążysz przyjść?”
Tak braciszku, dla ciebie zdążę na koniec
świata.
~*~
Nie wiem kiedy kolejna. Pewnie na pierwszy
dzień jesieni.
Romans z dyrektorem, ho ho ho XDDDD I to jeszcze Marek, przypadki nie istnieją, nie? XDDD Dobra, chyba nic mądrego nie napiszę w tym komentarzu. Daję 12/10 :)
OdpowiedzUsuń