- Nic tam – uśmiechnęłam się. – Mogę cię zapytać o to samo.
- U mnie trening – zaśmiał się.
- Spoko – wyszczerzyłam ząbki.
- Co robisz? – zajrzał mi przez ramię i pociągnął nosem. – Smacznie pachnie.
- Bo robię pączki i faworki – powiedziałam. – No i oponki.
- Po co? – zdziwił się.
- Dziś Tłusty Czwartek – wzruszyłam ramionami. – Jesz ile chcesz. Ostatni czwartek karnawału, zaraz post.
- Tradycja – Lotman popatrzył w górę.
- A żebyś wiedział – wróciłam do kuchni uprzednio zapraszając Amerykanina do środka. – Integralna część państwa. Starego państwa – podkreśliłam przedostatnie słowo.
- Ile będziesz mi wypominać wiek Ameryki? – spytał.
- Do końca życia – uśmiechnęłam się. – Gdy wy powstawaliście my byliśmy po wojnie z Krzyżakami. I powoli zaczęła się nam sypać państwowość.
- Jak to? – zdziwił się.
- W czasach odkrycia Ameryki polska szlachta miała już dość sporo przywilejów – powiedziałam. – Co na sam koniec zgubiło nasz kraj. Wiesz rozbiory trzysta lat później i te sprawy… poza tym. Wy możecie chwalić tylko tą swoją wojną secesyjną, bo nawet w wojnach światowych nie braliście za bardzo udziału. I nie wykręcaj się doktrynami.
- Wiesz więcej o historii mojego kraju niż ja – powiedział.
- W końcu skończyłam profil humanistyczny – wzruszyłam ramionami. – Co ci mogę więcej powiedzieć? Teoretycznie dostałam się na historię nowożytną na UW, ale i tak skończyłam na psychologii sportowej. Jeden kierunek na cały kraj!
- Wiem, wiem opowiadałaś – zaśmiał się. – Mogę? – wskazał na pączka, o ile się nie myliłam był nadziewany marmoladą truskawkową.
- Możesz – kiwnęłam głową. – Smacznego.
- A ty nie jesz? – zdziwił się.
- Ja zjem jak zrobię – pokazałam mu stół, na którym przygotowane były formy do zatopienia w tłuszczu.
- Polska kuchnia jest bardzo tłusta – podsumował.
- Co ty nie powiesz? – zironizowałam. – Dziś TŁUSTY Czwartek.
- Ale to było moje ogólne spostrzeżenie – powiedział.
- W przeciwieństwie do większości Ameryki – zaczęłam. – U nas czasami jeszcze pada śnieg i mamy cztery, w sumie sześć pór roku – widząc jego minę przewróciłam oczami. – Jeszcze złota jesień i przedwiośnie – powiedziałam tonem wyjaśnienia.
- Polska to dziwny kraj – stwierdził.
- Nie dziwny tylko bogaty w historię i tradycje – odparłam. – I do tego wielokulturowy. Przed wojną było tu mnóstwo ludzi spoza granic Rzeczpospolitej, poza tym wcześniej byliśmy razem z Litwą połączeni Unią Personalną…
- Stop, za dużo, za dużo – powiedział Paul. – Lubię historię, ale w mniejszych dawkach.
- Taa, zaczniemy od historii USA, a zakończymy na historii, bo ja wiem… jakiegoś Turkmenistan – zaśmiałam się.
- To coś takiego jest? – zdziwił się.
Palnęłam się tylko w głowę ręką.
- Tak Paul, jest w Azji – powiedziałam. – Z tego co kojarzę upchnięty między Afganistan, Iran i Uzbekistan.
- Skąd ty to wiesz? – zdziwił się.
- Geografia mój ulubiony Amerykaninie, geografia – powiedziałam. – Poza tym do matury musiałam umieć mapę polityczną świata i akurat te azjatyckie stany były dla mnie największą zmorą.
- A Ameryki? – zapytał zaczepnie.
- Umiem pokazać na mapie wszystkie stany, a ty potrafisz mi pokazać województwa? – uśmiechnęłam się zgryźliwie.
- Nie – powiedział. – Ale ciebie przepytam. Ale nie dziś.
~*~
Zapraszam za tydzień.
Tłusto heheheheeh
OdpowiedzUsuń