- Romcia! - śmieje się. - Co tu robisz?
- Przyjechałam z tatą, nie można? - śmieję się.
- Jak na pierwszym roku studiów? - pyta z tym swoim uśmiechem.
- Nie narzekam, aczkolwiek trzeba zakuwać - oddaję mu identycznym uśmiechem.
- I tak później nie będziesz prawnikiem, czemu więc studiujesz to cholerstwo? - kręci głową.
- Bo mi się podoba - mówię. - Później najwyżej zmienię kierunek.
- Masz zamiar później pracować z tatą? - pyta.
- Mniej więcej - przewracam oczami. - Nic nie mów, nie komentuj, Tomcio już to zrobił.
- Ok, niech będzie, że to ja jestem lepszym bratem - uśmiechnął się raz jeszcze i mocno mnie przytulił. - To co teraz?
- Tata czeka przed halą - uśmiechnęłam się.
- A Tomcio? - kolejne pytanie.
- Już w domu - uśmiechnęłam się.
- No to idziemy - uśmiechnął się znowu.
Zaraz też siedzieliśmy w samochodzie taty i rozmawialiśmy na jeden jedyny temat: mecz mojego brata. Pięknie zdobyte trzy punkty. Bez straty seta, wygrana z ZAKSĄ. Mogę być dumna z braciszka.
- Kiedy następny mecz? - pytam. - I z kim?
- A wiesz siostra, że nawet nie wiem? - mówi Fabian. - Wiem, że jutro mam kolejny trening i muszę na nim być.
- Lipa - wyraziłam swoją opinię.
- Oj nie przesadzaj Romciu - wtrącił się tata. - Jeździsz na każdy mecz..
- Po którym Fabian tonie w morzu dziennikarzy, fotoreporterów i innych takich, a gdy już skończy ja muszę wracać.
- Kochanie moje jeszcze przed wami wiele lat i spotkań - powiedział tata. - Bądź cierpliwa.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że powtarzasz mi to od dziecka? - spytałam.
- Widocznie jeszcze ci jej potrzeba - powiedział Fabian.
Mruknęłam do siebie o niesprawiedliwości życia. Nic na to nie poradzę. Wolę już słuchać o meczu. Cała rodzinka podążyła w stronę siatkówki. A ja nie. Jestem wyjątkowa. Teraz studiuję prawo, a w przyszłości mam zamiar pracować w Polsacie Sport. Czyli jednak nie do końca dało się wyplenić ten sport. Cóż jeśli ktoś jest na to skazany to nie ucieknie.
- Witaj bracie - zaczyna Tomek.
- Witaj bracie - mówi Fabian.
- A ja to co? - prychnęłam.
- Oj siostrzyczko - uśmiecha się Tomek. - Chodź się przytul.
Podeszłam z rękami w rękawach jak najczęściej robią to na filmach. Wtuliłam się w brata i wymruczałam:
- A teraz zanieś mnie do domu - powiedziałam.
I to był mój największy błąd. Brat wziął mnie na ręce i bezceremonialnie zniósł mnie do domu.
- Tomasz! - krzyknęła mama. - Zostaw swoją siostrę!
- Sama chciałam! - powiedziałam z uśmiechem.
Nie ma to jak udany dzień z rodziną!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taa dam. Jeszcze dwa.
Uwielbiam!
OdpowiedzUsuń