wtorek, 6 stycznia 2015

Historynka na Trzech Króli

- Już wszyscy są? - zapytałam.
- Chyba tak - uśmiechnął się Mika.
 - Chyba czy na pewno? - uniosłam brwi.
 - Już wszyscy - pośpieszyła z odpowiedzią Iwona Ignaczak.
 - To super - uśmiechnęłam się.
Skoro wszyscy byli mogłam iść do kuchni z wiadomością, że szwedzki stół można wystawiać. Taka nasza mała tradycja. Kto mógł, w Trzech Króli przyjeżdżał w wybrane miejsce i spotykaliśmy się w jakże licznym gronie. W tym roku tym miejscem był Bydgoszcz. Dokładniej tymczasowe lokum Jakuba Jarosza.
W skrócie znajdowali się tu siatkarze, którzy grali we wszystkich polskich klubach i coś znaczyli, lub po prostu byli bliżej ze sobą zaprzyjaźnieni. Myślę, że gdyby na to pozwoliły warunki byliby tu też wielcy nieobecni, czyli: Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek i Michał Kubiak, no i Bartosz K. i Zbigniew B., ale jak to ja powiedziałam już na wstępie Michałowi Ruciakowi:
 - Wybacz, ale za tymi dwoma nikt nie tęskni. I oby zostali ukarani za gwiazdorzenie, tak im i nam dopomóż Bóg. Amen.
Nie żeby coś, ale im by się takie "oczyszczenie" przydało. od tego chyba był dziegieć. Ale nie wypowiadam się, nie wiem.
 - Zapraszamy! - zaśmiał się Konarski. - Zacznie wszystko jak zawsze Pamela.
 - Ja? - prychnęłam. - Znów?
 - Tradycja - powiedzieli siatkarze.
 - W takim razie witam wszystkich. Nie wiem, czy wszyscy wierzą, nie interesuje mnie to w tej chwili, ale pomódlmy się - zaczęłam. - Panie Boże dziękujemy ci za kolejne spotkanie, które stało się naszą tradycją. Skra dziękuje za mistrzostwo w zeszłym sezonie, Resovia prosi o siły na mistrzostwo w tym sezonie, Jastrzębski o szybki powrót Kubiaka, a my wszyscy dziękujemy za złoto MŚ. Przeprosiny będą indywidualne zaraz. Prosimy, aby nasi nieobecni już za rok do nas dołączyli. Teraz każdy sobie sam dopowie resztę.
Chwilę panowała cisza, ale nie za długo trwała. Gdy rozmowy stały się głośniejsze powiedziałam:
 - Czyli już można zaczynać jedzenie?
 - Tak! - odezwali się siatkarze.
 - W takim razie - powiedziałam - jedzcie.
Wiedziałyśmy z dziewczynami, że na razie my się tam nie dostaniemy. W ostateczności ich wybrankowie coś im dadzą. A ja? Ja byłam sama jak od początku. Fakt było paru facetów w moim życiu, ale żaden się nie sprawdził.
 - A tobie nie smutno tak samej co roku przyjeżdżać? - spytała Dagmara.
 - Daga, ja jestem Wlazła, jestem lepsza niż mój brat - zaśmiałam się. - Poza tym nie jestem sama - uśmiechnęłam się nikle. - Mam tu swoich przyjaciół.
 - Ale ja mówię o innej samotności - powiedziała Winiarska.
 - Wiem - powiedziałam. - Ale nie ma żadnego takiego co ze mną wytrzymał.
 - Siostra, tu jesteś - uśmiechnął się Mariusz. Podał mi moje ulubione ciasto. - Wiem, że lubisz.
 - Dzięki - powiedziałam i odeszłam. Może wcale nie jest tak źle?
 - Pamela? - uśmiechnął się Buszek.
 - Co tym razem? - uśmiechnęłam się.
 - Właściwie czemu się tu spotykamy? - spytał.
 - Hmm... - powiedziałam. - W sumie chcemy się po prostu spotkać wszyscy razem. Królowie dali Jezusowi cenne dary, a my cóż... nie mamy takiego czegoś. Czas jest najwspanialszym darem dla innych. Myślę, że dlatego tu jesteśmy. Chcemy sobie nawzajem podarować czas. Poza tym tu zapominamy o bardziej walecznych aspektach siatkówki. Tu jesteśmy po prostu razem.
 - Dając największy dar - dodał.
 - Szybko się uczysz - śmieję się.
 - Wystarczy dobra nauczycielka - uśmiechnął się.
Reszta wieczoru upłynęła mi w towarzystwie Rafała. Nigdy nie próbowałam nawiązać głębszej relacji z kolegami mojego brata, ale kto wie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnia na jakiś czas historynka. Mam nadzieję, że nie gorsza niż poprzednie. W sobotę powinnam pod wieczór napisać, kiedy będzie następna, a tymczasem: Ciao!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz