- Więc byłaś u przyjaciółki? - pyta, żeby zacząć rozmowę.
- Tak - mówię, prawie burczę.
- I jak było? - pyta.
- Normalnie - odpieram. O ile szaleństwo, głupie teksty i wypominanie całej około ośmioletniej znajomości jest normalne. Nie jest, wiem to.
- A o czym gadałyście? - pyta.
- A ty własnego życia przypadkiem nie masz? - pytam zbyt słodko.
- Mam - odpryskuje. Będę miała wspaniały rok. A ona nie. W sumie, trochę mi jej żal.
- Nie sądzę - mówię i odchodzę.
Wchodzę na górę po kręconych schodach. Do mojego królestwa nawet rodzice nie miel wstępu. Ciągle nie mają. Może tam wejść w sumie pięć osób. Dwie przyjaciółki, dwaj bracia j Jacek.
- Klarysa! - woła mama. Tylko trochę polubiłam to imię, gdy zakochałam się w "Darach Anioła". - Zejdź proszę!
- O co chodzi? - opieram się pretensjonalnie o framugę do kuchennych drzwi.
- Możesz nie dogryzać Milenie? - pyta mama.
- Nie - mówię i wystawiam język.
- Co ci szkodzi? - pyta moja rodzicielka.
- A co ją obchodzi, o czym gadałam z Karo i Sabą? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Może chce zacząć rozmowę? - mama unosi brwi.
- Nie sądzę - przekręcam się na pięcie i... - Ała, Kubiak! - warczę.
- Ty też tak masz na nazwisko - uśmiecha się mój najstarszy brat.
- Możesz oszczędzić mój nos? - pytam unosząc brwi.
- Nie, zaraz wpadniesz na Błażeja, mówię ci - czochra mi włosy.
- Kubiaki... - przewracam oczami.
- Czy ktoś o mnie mówił? - wpadam na średniego brata.
- Taak jakby - wymiguję się i spadam do pokoju.
- Nie uciekniesz - uśmiechają się bracia i zaraz są na miejscu.
- Milena? - pytają naraz.
- Nie rusałka - wywracam oczami.
- Oj Klari - siada obok mnie Błażej. - Chyba pięć dni wytrzymasz...
- W sumie... z wami - uśmiecham się. - Może się uda.
Bracia po przesłaniu mi buziaka wychodzą z pokoju. Mimo wszystko fajnie jest być najmłodszą. Ma się później takich dwóch około dwumetrowych rycerzy. Bohaterów może. Kocham ich, choć czasem miałam ochotę ich zabić. A oni czasami nie rozumieli mnie. Jestem jedyną wierzącą osobą w mojej rodzinie. Nie czuję się obco. Wszyscy to uszanowali. A zaczęło się od mojej przyjaciółki. Ale nie o tym.
W sumie jeszcze wiele rzeczy muszę w sobie zmienić.Statystycznie katoliczką jestem od niedawna. I nie zawsze potrafię jeszcze się opanować. Co z resztą widać. Wiem, wstydzę się, ale czasem nie mogę się powstrzymać od kąśliwej uwagi pod adresem mojej kuzynki. Wnerwia mnie już od małego. Po prostu, rozpuszczona jedynaczka. A mnie bracia już wcześnie zaczęli uczyć wszystkiego co powinien robić dobry człowiek. Może i nie wierzą, ale dobrzy są. Kto wie, może kiedyś się nawrócą? Nie wiem.
- Wychodzę! - krzyczę tylko. W swoim pokoju szykowałam się do kościoła. Nie boję się o nieproszonych gości. Po pierwsze mam braci, po drugie pokój jest zamknięty na klucz. A klucz mam tylko ja i Jacek.
Chodzę do małego kościółka, pod wezwaniem św. Piotra. Jest najbliżej, a księża zawsze ciekawie mówią. Dziś ma tu być o. Szustak. W sumie od jego rekolekcji przez internet się zaczęło. Od Karo właściwie. Podesłała mi link. "Posłuchaj, nie odrzucaj od razu". Spodobało mi się. Mam nadzieję, a właściwie to wiem, że dzisiejsze kazanie będzie bardzo łatwe do słuchania. Może łatwe to nie jest dobre słowo, ale na pewno łatwo się skupić i zrozumieć trudne tematy.
***
- Jestem już! - zawołałam, gdy weszłam do domu.
- Jej! - uśmiechnął się mój najstarszy brat.
- Gdzie jest Milena? - uniosłam brwi.
- Nie wiem - wzruszył ramionami Michał. - Gdzieś poszli. A Błażej jest w salonie.
- Aha - powiedziałam.
Siadłam sobie na kanapie w salonie, obok Błażeja. Za chwilę dosiadł się również Michał. Telewizor był nasz, więc od razu poleciał mecz. Powtórka Skra-Nowosybirsk. Cóż, może być i to. Chociaż osobiście wolę Asseco. Mam serce w biało-czerwone pasy, mimo brata, który mimo wszystko jest jastrzębiem. Chociaż ostatnio siedzi w Turcji. Ale to już tylko dwa i pół roku. Zaraz wróci do Poli i reszty rodziny.
- Właśnie, Michał. Gdzieś ty zostawił Monikę i Polę? - pytam się.
- Mają przyjechać jak tylko odjedzie Milena - powiedział.
- I to ja jej nie lubię - mruknęłam.
- Kto powiedział, że tylko ty jej nie lubisz? - uniósł brwi Błażej. - Ja też za nią nie przepadam. We wszystko wsadzi swój nochal. Poza tym jest rozpuszczona jak pański bicz!
- I cała frustracja umyka - podsumowałam.
- Może nie uważasz podobnie? - pyta się mnie brat.
- Szczerze... - pomyślałam. - Ojciec Szustak mi coś przypomniał.
- Co? - zdziwił się Michał.
- Że wszystkich trzeba kochać - zaczęłam. - Ale nie musisz wszystkich lubić.
- Aha - powiedzieli bracia.
- Chodzi o to, by uwierzyć w czyjąś zmianę - przewróciłam oczami.
- Wybacz Księżniczko, ale z Mileny już nic nie wykrzeszesz - powiedział sceptycznie Błażej. - Ona jest najbardziej niewierzącą osobą na świecie.
- Nie mów tak - obruszyłam się. - Każdy może się zmienić!
- Bez obrazy, ale nie ona - prychną Michał.
- Eh, Kubiaki! - parsknęłam i poszłam do pokoju.
W sumie sama nie jestem idealna. Nie powinnam pouczać braci. Ale... czasu nie cofnę, nie zmienię zachowania. A zobaczyć w kuzynce coś dobrego zawsze można. Jak nie ja to kto? Nie moi bracia. Fakt, nie cierpię tej dziewczyny, ale można dać jej szansę.
***
- ...i będzie miała taką falbankę - kończy Milena.
- Aha - mówię tylko. Opisywała mi sukienkę na sylwestra.
- Tylko tyle? - prycha. - Przecież będzie bombowa!
- Bombowe to były ataki na WTC - przewracam oczami. Choć... nie urażajmy i nie umniejszajmy tej katastrofy. - Wybacz, ale wydaje mi się, że ta sukienka będzie do kitu.
- Nie znasz się! - fochnęła się kuzynka.
- I co? - zadrwił starszy brat.
- Przynajmniej próbowałam - uśmiechnęłam się. - Z dennym skutkiem, ale cóż. Zaraz wyjeżdżają.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy pierwszą historynkę. Jestem nawet zadowolona. Jutro będzie druga. Taka noworoczna. A potem się zobaczy. Do juterka!
- Może nie uważasz podobnie? - pyta się mnie brat.
- Szczerze... - pomyślałam. - Ojciec Szustak mi coś przypomniał.
- Co? - zdziwił się Michał.
- Że wszystkich trzeba kochać - zaczęłam. - Ale nie musisz wszystkich lubić.
- Aha - powiedzieli bracia.
- Chodzi o to, by uwierzyć w czyjąś zmianę - przewróciłam oczami.
- Wybacz Księżniczko, ale z Mileny już nic nie wykrzeszesz - powiedział sceptycznie Błażej. - Ona jest najbardziej niewierzącą osobą na świecie.
- Nie mów tak - obruszyłam się. - Każdy może się zmienić!
- Bez obrazy, ale nie ona - prychną Michał.
- Eh, Kubiaki! - parsknęłam i poszłam do pokoju.
W sumie sama nie jestem idealna. Nie powinnam pouczać braci. Ale... czasu nie cofnę, nie zmienię zachowania. A zobaczyć w kuzynce coś dobrego zawsze można. Jak nie ja to kto? Nie moi bracia. Fakt, nie cierpię tej dziewczyny, ale można dać jej szansę.
***
- ...i będzie miała taką falbankę - kończy Milena.
- Aha - mówię tylko. Opisywała mi sukienkę na sylwestra.
- Tylko tyle? - prycha. - Przecież będzie bombowa!
- Bombowe to były ataki na WTC - przewracam oczami. Choć... nie urażajmy i nie umniejszajmy tej katastrofy. - Wybacz, ale wydaje mi się, że ta sukienka będzie do kitu.
- Nie znasz się! - fochnęła się kuzynka.
- I co? - zadrwił starszy brat.
- Przynajmniej próbowałam - uśmiechnęłam się. - Z dennym skutkiem, ale cóż. Zaraz wyjeżdżają.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy pierwszą historynkę. Jestem nawet zadowolona. Jutro będzie druga. Taka noworoczna. A potem się zobaczy. Do juterka!
Jestem szczerze zainteresowana tym opowiadaniem. Wciąga na maksa!
OdpowiedzUsuń