poniedziałek, 5 stycznia 2015

Piąta noworoczna historynka.

- Perła! - krzyczę widząc swojego brata.
- Ania! - uśmiechnął się. - Co tu robisz?
- Przyjechałam - powiedziałam. - Nie mogę odwiedzić brata?
- Tylko brata? - szczerzy się.
- Taaak - zatrzepotałam rzęsami. - A niby do kogo?
- Skąd mam to wiedzieć? - znów zaczął się szczerzyć. - Jest w końcu taki jeden blondyn...
- Nie brnij! - ostrzegłam.
- Ja tylko mówię - powiedział. - Hipotetycznie.
 - Jaaasne - przewróciłam oczami.
 - No tak! - powiedział.
Pokręciłam głową, objęłam brata ramieniem i ruszyliśmy spod hali w stronę naszej ulubionej kawiarni.
 - Żona nie będzie się martwić? - pytam.
 - Nie - odparł. - Wysłałem jej SMS-a.
 - Z serii "Nie ma to jak Perła", tom pierwszy, rozdział pierwszy - powiedziałam.
 - Już tak nie ciśnij tylko opowiadaj - powiedział.
 - O czym? - spytałam.
 - W pracy - sprecyzował.
 - W pracy jak w pracy - wzruszyłam ramionami.
Tymi słowami zaczęłam jakże bujną opowieść o pracy korektora książek. Nie narzekałam, robota bardzo ciekawa. Poza tym, wiele nowości przewijało się przez moje ręce. A że pasją moją i moich przyjaciółek było czytanie książek na wyraźnie życzenie (lub też bez niego) mogłam coś zaspojlerować. Bywa. A tak poza tym, to lubię tą robotę, bo nikt nie każe mi siedzieć w jakimś biurze. Mogę siedzieć sobie w łóżku z gorącą czekoladą i laptopem na kolanach i poprawiać coś. Nieraz zmieniam nawet całe zdania. Żeby bliżej było do oryginału. Ale nie o tym.
 - A tak naprawdę to czemu przyjechałaś? - spytał Łukasz.
 - Nie wiem - powiedziałam. - Coś mnie tu przyciągnęło.
 - Coś, czy raczej ktoś? - spytał brat.
 - Nie żartuj, Pit ma narzeczoną - zbagatelizowałam.
 - Czyli nie wiesz? - westchnął.
 - O czym? - pytam.
 - Że zerwali - odpowiedział.
 - Na miesiąc przed ślubem? - wytrzeszczyłam oczy.
 - Na półtora miesiąca - poprawił brat.
 - Aha - powiedziałam tylko. - Czyli wiem, co mnie ciągnęło.
 - To co robimy? - pyta brat.
 - Chwila, chwila - powiedziałam. - Robi...my?
 - Tak - odparł. - Masz dobre serduszko, więc mu pomożesz.
 - Jak? - pytam z ironią.
 - Jesteś kobietą, coś wymyślisz - wzruszył ramionami.
 - Dzięki za niezłomną wiarę - prychnęłam.
Za kilka minut stałam wkurzona na brata pod mieszkaniem Pita. W głowie huczało mi pytanie: "Co ty tu do jasnej robisz?", a wewnętrzny głos odpowiadał: "Pomagam przyjacielowi", jednak to drugie słowo było wypowiedziane tak chwiejnym głosem, że wolę nie mówić.
 - Panie Boże, Maryjo pomocy dla mnie i dla niego - powiedziałam po czym zapukałam do drzwi.
 - O, cześć Ania - uśmiechnął się blado Pit. Z lekkim przerażeniem odkryłam, że nie ma koszulki.
 - Cze... cześć - powiedziałam w końcu. - Ubieraj się, wychodzimy.
 - Gdzie? - tym razem to on był zdezorientowany.
 - Zabawić się - powiedziałam. - I trochę ci pomóc. Oczywiście bez alkoholu.
 - Klub karaoke? - spytał.
 - Tak - przewróciłam oczami. - Zbieraj się, nie mamy wieczności.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótko, zwięźle i na temat. Jutro ostatnia i mamy przerwę. W sobotę powinnam wiedzieć do kiedy :).

1 komentarz: