sobota, 4 kwietnia 2015

Historynka na Wielką Sobotę



 - Koszyczek poświęcony! – usłyszałem radosny głos Jaśki, jak tylko weszła do domu z Polą.
- Czemu na mnie nie poczekałaś? – uśmiechnąłem się.
 - Jasiek, było tyle nie spać! – powiedziała.
 - Bo ty to niby wczoraj nie spałaś do dziesiątej! – odparłem.
 - No nie! – zaprotestowała. – Spałam do ósmej, a później leżałam tylko w łóżku!
 - Nie wierzę ci – powiedziałem.
 - To nie wierz! – prychnęła i pobiegła na górę.
 - Jak ja uwielbiam, gdy rodzinka jest w domu – powiedziała z kuchni mama.
 - Też się cieszę – uśmiechnąłem się.
Zaraz też z pokoju mojej młodszej siostry zaczęła płynąć muzyka. Aśka sama grała na gitarze. Nauczyła się tego wieki temu i sama już potrafiła układać linie melodyczne. Czasami układała też słowa. Tym razem jednak zmierzając do jej pokoju rozpoznałem „Taką wodą być”. Zawsze miała sentyment do tej piosenki, bo ją nauczyła się jako pierwszą. Postałem chwilę pod drzwiami i zapukałem po zakończeniu piosenki.
 - Hasło? – usłyszałem.
 - Hmm… Święty Graal, który muszę odnaleźć – powiedziałem.
 - To z zeszłego miesiąca – odparł głos.
 - Na co czekasz? – spróbowałem drugi raz.
 - Została ci jedna szansa – powiedział głos siostry.
 - Potrzebuję bohatera? – zaryzykowałem.
 - Już myślałam, że naprawdę zapomniałeś – pojawiła się głowa mojej siostry. – Wchodź.
 - Dzięki – powiedziałem. – Nie możesz zmieniać hasła rzadziej?
 - Nie – powiedziała. – Wszystko musi chodzić jak w zegarku.
 - Oj Asia, naprawdę? – spytałem.
 - Tak, każdy ma swoje hasło i każdy ma zmienianie co miesiąc – zaczęła. – Czasem rzadziej, lub częściej. Na przykład z konieczności mama i tata mają zmieniane raz na pół roku.
 - Jak to robisz? – spytałem.
 - W Nowy Rok i moje urodziny – uśmiechnęła się promieniście.
 - Fakt, urodziłaś się piętnastego czerwca – powiedziałem.
 - Czyli idealnie w połowie roku – odparła. – Mniej więcej.
 - To w końcu idealnie, czy mniej więcej? – uśmiechnąłem się.
 - Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Skoro czerwiec to środek roku, a ma trzydzieści dni, to piętnasty to chyba środek roku.
 - Możliwe – powiedziałem. – Widzę, że robisz porządek.
 - Mhm – odparła Aśka. – Muszę zrobić listę książek.
 - Ile ich masz? – spytałem.
 - Dużo – powiedziała. – W większości to prezenty.
 - Tyle to i ja wiem – prychnąłem. – Pewnie większość ode mnie?
 - Nie, pobija cię ciotka Arleta – młoda mówiła o swojej chrzestnej. – Ale chyba tylko o jedną, ewentualnie dwie.
 - W takim razie wychodzę na prowadzenie – uśmiechnąłem się i wręczyłem siostrze trylogię.
 - Skąd wiedziałeś? – na twarzy pojawił się najpiękniejszy z możliwych uśmiechów.
 - Od dawna mówisz o tym całym Gideonie – zaśmiałem się. – Więc poszedłem do Empiku i się pytam w jakiej to książce. Mówią, dają i kupuję.
 - Dzięki Jasiek – przytuliła mnie. – Jesteś najlepszym bratem ever.
 - A dziękuję – uśmiechnąłem się. – Komu dziś kibicujemy?
 - Lotosowi! – krzyknęła młoda. – Ale to jeszcze jakieś dziewięć godzin.
 - Wiem, ale przygotowywać się możemy już teraz – powiedziałem.
 - Idziemy po przekąski! – ucieszyła się.
 - I owszem – powiedziałem z uśmiechem. – Czekam, za pięć minut masz być na dole.
 - Okej! – powiedziała i zniknęła w garderobie. Tak, to wymysł mamy, a nie jej.
Za chwilę pojawiła się w czarnych trampkach i w kurtce. Zapowiada się ciekawa reszta dnia.
~*~
Uff, następna jutro.

1 komentarz: