sobota, 4 kwietnia 2015

Historynka na Wielki Piątek



 - Nie wiem co my tu robimy – prychnęłam, gdy tylko Andrzej otworzył drzwi.
 - Kochanie, te święta chcemy spędzić u twojego brata, to takie dziwne? – spytał tata.
 - W sumie tak – powiedziałam.
 - Naprawdę tak uważasz? – zdziwił się Andrzej.
 - Tak – odparłam. – Ty coś kombinujesz, ale jeszcze nie wiem co.
 - A jeśli po prostu chcę spędzić święta z rodziną? – zapytał.
 - To nie jest normalne w twoim przypadku – wyraziłam swoją opinię.
 - Co w ciebie wstąpiło Mela? – zdziwiła się mama.
 - Nie Mela – syknęłam. – Amelia. Poproszę.
 - Dobra, dobra, może być – zaczął łagodzić Andrzej. – Aha, mam nadzieję, że możemy spędzić Lany Poniedziałek z Kłosem?
 - Wiedziałam! – prychnęłam. – Co chcesz osiągnąć Andrzej?
 - Nic nie chcę osiągnąć – wzruszył ramionami.
 - W takim razie bardzo ucieszy cię pewnie wiadomość, że zaręczyłam się z Adamem – uśmiechnęłam się ironicznie.
 - Co!? – zmroziło mojego brata.
 - To co słyszałeś synku – ucieszyła się mama. – Już niedługo będziemy się bawić na weselu Amelii!
 - Świe… świetnie – wybąkał brat.
 - Nieprawdaż? – uśmiechnęłam się. – Będziesz zaproszony w pierwszej kolejności po rodzicach.
 - Czuję się zaszczycony – mimo tego był strasznie blady.
 - Pewnie Karol też ucieszy się na tą wiadomość – powiedział tata.
 - Niewątpliwie – odparłam. – Tak w ogóle, to pokażę ci pierścionek.
Wyciągnęłam do brata prawą rękę, na której lśnił srebrny pierścionek z błękitnym szafirem. Idealnie pasował do mojej bladej cery i czarnych włosów.
 - Podkreśla twój kolor oczu – uśmiechnął się słabo brat. – Niebieski jak one.
 - Dziękuję – uśmiechnęłam się. – Jak mnie zawsze nazywałeś, gdy byłam młodsza?
 - Moje sreberko – zaśmiał się. – Nie będę, obiecuję.
 - Cieszę się – uśmiechnęłam się.
Skąd taka różnica w wyglądzie, między mną i Andrzejem? Otóż, ja jestem podobna do taty, a on do mamy. To nic niezwykłego. Bardziej przypominamy siebie charakterem. Podobno. Tak mówią rodzice.
 - Dzięki, że mogę się przespać w twojej sypialni – uśmiechnęłam się.
 - Nie ma za co – powiedział Andrzej. – Kanapa też jest wygodna.
 - A tylko w pokoju gościnnym jest podwójne łóżko – uśmiechałam się w dalszym ciągu.
 - Dobrze, że Adam nie przyjechał – powiedział Wrona.
 - Kto powiedział, że nie przyjedzie? – posłałam mu słodkie spojrzenie.
 - Co? – znów zdziwił się Andrzej.
 - Przyjedzie, tyle że na samą Wielkanoc – zaczęłam mówić. – Rano będziemy tu, a po południu u jego rodziców. Poniedziałek też spędzimy tu, bo jego rodzice jadą do jego siostry do Szczecina.
 - Aha – powiedział tylko.
 - Martwisz się o Karola – prychnęłam.
 - Nie! – zaprzeczył.
 - Chciałam zauważyć, że to nie było pytanie tylko stwierdzenie – powiedziałam.
 - Może i tak – powiedział Andrzej. – Nawet jeśli, to co z tego?
 - On ciągle nie może tego przeboleć, prawda? – spytałam.
 - Ty możesz i nieźle ci to wychodzi – odparł cierpko.
 - Bo tak trzeba – powiedziałam twardo. – Nie żyje się przeszłością, bo można przegapić teraźniejszość Andrzeju.
 - A co z przyszłością? – spytał.
 - A przyszłość zawsze pozostaje zagadką – powiedziałam i wyszłam.
Stanęłam przed drzwiami na balkon i patrzyłam jak na Bełchatów spadają małe kuleczki gradu. Jakby nawet niebo chciało sprawić delikatny ból ludziom. Usłyszałam tylko delikatne skrzypnięcia drzwi i głos:
 - Melka?
~*~
Kolejna znów jutro. Takiej weny to od Nowego Roku nie musiałam mieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz