- Nie
wiem co my tu robimy – prychnęłam, gdy tylko Andrzej otworzył drzwi.
-
Kochanie, te święta chcemy spędzić u twojego brata, to takie dziwne? – spytał
tata.
- W
sumie tak – powiedziałam.
-
Naprawdę tak uważasz? – zdziwił się Andrzej.
- Tak
– odparłam. – Ty coś kombinujesz, ale jeszcze nie wiem co.
- A
jeśli po prostu chcę spędzić święta z rodziną? – zapytał.
- To
nie jest normalne w twoim przypadku – wyraziłam swoją opinię.
- Co w
ciebie wstąpiło Mela? – zdziwiła się mama.
- Nie
Mela – syknęłam. – Amelia. Poproszę.
-
Dobra, dobra, może być – zaczął łagodzić Andrzej. – Aha, mam nadzieję, że
możemy spędzić Lany Poniedziałek z Kłosem?
-
Wiedziałam! – prychnęłam. – Co chcesz osiągnąć Andrzej?
- Nic
nie chcę osiągnąć – wzruszył ramionami.
- W
takim razie bardzo ucieszy cię pewnie wiadomość, że zaręczyłam się z Adamem –
uśmiechnęłam się ironicznie.
- Co!?
– zmroziło mojego brata.
- To
co słyszałeś synku – ucieszyła się mama. – Już niedługo będziemy się bawić na
weselu Amelii!
-
Świe… świetnie – wybąkał brat.
-
Nieprawdaż? – uśmiechnęłam się. – Będziesz zaproszony w pierwszej kolejności po
rodzicach.
-
Czuję się zaszczycony – mimo tego był strasznie blady.
-
Pewnie Karol też ucieszy się na tą wiadomość – powiedział tata.
-
Niewątpliwie – odparłam. – Tak w ogóle, to pokażę ci pierścionek.
Wyciągnęłam do brata prawą rękę, na której
lśnił srebrny pierścionek z błękitnym szafirem. Idealnie pasował do mojej
bladej cery i czarnych włosów.
-
Podkreśla twój kolor oczu – uśmiechnął się słabo brat. – Niebieski jak one.
-
Dziękuję – uśmiechnęłam się. – Jak mnie zawsze nazywałeś, gdy byłam młodsza?
- Moje
sreberko – zaśmiał się. – Nie będę, obiecuję.
-
Cieszę się – uśmiechnęłam się.
Skąd taka różnica w wyglądzie, między mną i
Andrzejem? Otóż, ja jestem podobna do taty, a on do mamy. To nic niezwykłego.
Bardziej przypominamy siebie charakterem. Podobno. Tak mówią rodzice.
-
Dzięki, że mogę się przespać w twojej sypialni – uśmiechnęłam się.
- Nie
ma za co – powiedział Andrzej. – Kanapa też jest wygodna.
- A
tylko w pokoju gościnnym jest podwójne łóżko – uśmiechałam się w dalszym ciągu.
-
Dobrze, że Adam nie przyjechał – powiedział Wrona.
- Kto
powiedział, że nie przyjedzie? – posłałam mu słodkie spojrzenie.
- Co?
– znów zdziwił się Andrzej.
-
Przyjedzie, tyle że na samą Wielkanoc – zaczęłam mówić. – Rano będziemy tu, a
po południu u jego rodziców. Poniedziałek też spędzimy tu, bo jego rodzice jadą
do jego siostry do Szczecina.
- Aha
– powiedział tylko.
-
Martwisz się o Karola – prychnęłam.
- Nie!
– zaprzeczył.
-
Chciałam zauważyć, że to nie było pytanie tylko stwierdzenie – powiedziałam.
- Może
i tak – powiedział Andrzej. – Nawet jeśli, to co z tego?
- On
ciągle nie może tego przeboleć, prawda? – spytałam.
- Ty
możesz i nieźle ci to wychodzi – odparł cierpko.
- Bo
tak trzeba – powiedziałam twardo. – Nie żyje się przeszłością, bo można
przegapić teraźniejszość Andrzeju.
- A co
z przyszłością? – spytał.
- A
przyszłość zawsze pozostaje zagadką – powiedziałam i wyszłam.
Stanęłam przed drzwiami na balkon i patrzyłam
jak na Bełchatów spadają małe kuleczki gradu. Jakby nawet niebo chciało sprawić
delikatny ból ludziom. Usłyszałam tylko delikatne skrzypnięcia drzwi i głos:
-
Melka?
~*~
Kolejna znów jutro. Takiej weny to od
Nowego Roku nie musiałam mieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz