czwartek, 2 kwietnia 2015

Historynka na Wielki Czwartek

„Nic mi więcej nie powie
niż wzruszone ramię i dłonie
przestępujące ciało
z nogi na nogę
Możesz milczeć sobie
i tak wiemy
oboje”
 - A ty ciągle tych smętów słuchasz – pokręcił głową brat.
 - happysad to nie smęty – prychnęłam. – Wręcz przeciwnie.
 - Ale ta płyta jest jakaś taka… dziwna – nie dawał za wygraną brat.
 - Sam jesteś dziwny – powiedziałam. – To co teraz leci jest niby smętne?
 - Nie, to nie – powiedział po chwili słuchania „Damy radę”.
 - No widzisz – powiedziałam.
 - Ciocia! – za chwilę wpadła Dominika.
 - Witaj Domiś – uśmiechnęłam się. – Witaj Sebastianie.
 - Cześć ciociu Tesso – uśmiechnął się również mój bratanek.
 - Może ja już pójdę do salonu – powiedziałam. – Jak cała rodzinka jest…
 - Wypadałoby – wydął policzki brat, jak wtedy gdy był mały.
 - Ty się Krzysiu nie zmienisz – pokręciłam głową.
 - No wiem – uśmiechnął się brat.
Nie ma to jak Wielkanoc wśród rodziny. Szczególnie, że jest to jedna z niewielu okazji, by odwiedzić też swoją ojczyznę. Moja praca to zmienianie miejsca na inne miejsce. Średnio raz na rok, może półtora. Lubię to, tak jak lubię podróże. Jednak miejscami myślę, że jest to zbyt męczące. Wtedy też dopada mnie niewyjaśniona tęsknota za wszystkim. Dosłownie i w przenośni.
 - Jak tam w Japonii córuś? – pyta się mama.
 - Nie jest źle – uśmiechnęłam się. – Jakoś tak na jesień wracam do kraju.
 - Naprawdę? – ucieszył się tata. – Gdzie dokładnie?
 - Na razie tu, do Wałbrzycha, ale gdzie mnie dalej przeniosą, tego nie wiem – odparłam.
 - Jaka jest szansa, że moja siostrzyczka zostanie w granicach naszego kraju? – spytał Krzysiek.
 - Niewielka – odparłam. – Zaczynamy rozwijać firmę w Kanadzie.
 - Masz gdzie mieszkać? – od razu chciała wiedzieć mama.
 - Jasne, przecież tak teraz mieszka Adrian z Moniką! – uśmiechnęłam się. – Wynajmę od nich pokój, albo Moni pomoże mi coś znaleźć w miarę moich możliwości. Jeśli oczywiście wyślą mnie do Kanady.
 - A jeśli nie? – spytała mama.
 - Roksana jest we Francji, Iwona we Włoszech, Mateusz w Niemczech, mam paru znajomych – powiedziałam. – Raczej na lodzie nie zostanę.
 - Ja ci mówię, że ty z nami zostaniesz – powiedział brat.
 - Tak? – zaśmiała się milcząca dotąd Iwona. – Skąd niby to wiesz?
 - Czuję – powiedział z poważną miną Krzysiek. – A moje przeczucia się sprawdzają. Przynajmniej ostatnio.
 - Prawda! – powiedziała entuzjastycznie Dominika na poparcie ojca.
 - No masz, przynajmniej dzieci we mnie wierzą! – powiedział dumny brat.
 - Muszą wierzyć rodzicom, bo komu innemu? – wypowiedział swoje zdanie nasz tata.
 - Dziadkom! – odpowiedzieli chórem. – I cioci!
 - Punkt dla was za podlizywanie się – powiedziałam. – Ale na prezenty i tak musicie poczekać.
 - Jakie prezenty? – zdziwił się Sebastian.
 - Małe – powiedziałam. – Ale mam nadzieję, że się spodobają.
Reszta dnia minęła na luźnych rozmowach o tak zwanym życiu. Jak znajomi, dalsza rodzina, kto przyjedzie jeszcze, jak kariera brata, bratowej, moja, nauka dzieci. Zawsze uważałam, że to lanie wody, ale po blisko pół roku od ostatniej wizyty w kraju, już tak nie uważam. Mogę mówić swoim ojczystym językiem i to jest dla mnie najcudowniejsza rzecz na tym świecie. Każdy powinien to docenić.
~*~
Kolejna jutro.

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na tak, poważny temat, jak Ojczyzna. Super historynka!

    OdpowiedzUsuń