- Eeee
to słabe - stwierdził Piotrek. - W reprezentacji to dopiero było...
Parę
miesięcy wcześniej:
-
Myślisz, że się uda? - śmiał się Winiar.
- Nie
ma innej opcji - wtórował mu Kłos.
-
Jesteście pewni, że nikogo to nie obejmie? - spytał Buszek. - W sensie spoza
repry?
-
Raczej tak - zaśmiewał się Igła. - Jesteśmy mistrzami, Buszek!
-
Potwierdzone info kochany - zaśmiał się Zati.
- Nie
bój się - pocieszył go Fabian. - Z reguły nikt na tym nie cierpi.
-
Wiele kawałów za nami i przed nami – dorzucił Igła.
Siatkarze wrócili do pracy. W końcu to miał
być żart roku. Każdy przy tym pomagał. Oczywiście najwięksi kawalarze
sprawowali pieczę nad tym pomysłem. Ale wmieszała się w to cała reprezentacja.
Jak już mówiłam był to bowiem żart roku, a przynajmniej sezonu
reprezentacyjnego. Nigdy nie wiadomo co siatkarze wymyślą w klubach. Żart miał
być idealny. Zaplanowany do najmniejszego szczegółu od początku do końca. Nie
było miejsca na błędy. Miało to być idealne dzieło Ignaczaka, Winiarskiego,
Kłosa i Wrony. Jak na razie wszystko szło w bardzo dobrym kierunku. Pit, mimo
powszechnych plotek włożył dużo serca w dzieło. Cóż, cicha woda brzegi rwie.
Jak to czasem mówią.
- Nie
boicie się? – spytał Mika Winiarskiego przy śniadaniu.
-
Czego tu się bać? – zaśmiał się siatkarz. – Nikt o niczym nie wie.
- Poza
tym – dołączył Kłos – wszyscy nawzajem się kryjemy.
-
Udało się nam przekonać nawet Zagumnego – powiedział z powagą Kubiak.
- Nie
jestem z tego dumny – odparł ten ostatni.
- Oj
Pawle, nie będzie lipy – zaśmiał się Ignaczak.
- Tak?
– uniósł brwi Guma. – Jak ostatnio? Kiedy to w „końcowej fazie” przyłapał was
trener?
- Bo
Ada mu wygadała, ja to wiem! – obruszył się Ignaczak.
- Nie
mieszaj do tego mojej siostry! – ostrzegł Nowakowski. Normalnie zachowywał się
jak baranek, ale na punkcie młodszej siostry dostawał bzika. – Ona nic nie
zrobiła.
- Ta,
a Anastasi sam wiedział gdzie dokładnie wszystko się dzieje! – prychnął Igła.
-
Popieram Piotrka – dodał Zagumny. – Ostatnio absorbowaliście za dużo uwagi
innych.
- Abso
co? – zdziwił się Ignaczak.
-
Absorbowali – powiedział Wlazły. – Czyli przyciąganie, skupianie, zauważenie.
Absorbujesz uwagę na przykład piłką lecącą na ciebie podczas meczu.
- Aaaa
– powiedział Ignaczak. – Nie dało się prościej?
- Nie
– odparował Zagumny. – Nic nie powiem, ale ręki też do tego nie przyłożę - i wyszedł.
-
Czyli zapewniacie, że to będzie bezpieczne? – spytał raz jeszcze Mika.
- Nie
ma innej opcji bracie – zaśmiał się Wrona. – Musi. Za dużo w to włożyliśmy
starań.
„Big bang” jak nazwali swoje dzieło
siatkarze, miał się odbyć dnia następnego. Wszyscy byli podekscytowani i nie
mogli się doczekać, kiedy to i kto złapie się w ich małą, misterną intrygę.
Wyjazd bez żartu to nie wyjazd. Szczególnie podczas sezonu. Po chrzcie już nie
było za wielu momentów do śmiechu. A treningi, posiłki i sen nie zawsze były
tak niezwykłe, żeby o nich mówić. Więc „Big bang” miał się odbyć dnia
następnego, a sami jego twórcy dopieszczali o godzinie dwudziestej trzeciej
szczegóły…
***
- I
jak? – chciał wiedzieć Dryja.
- Cóż
– zakończył Piotr. – Nie wszystko chłopaki przewidzieli i ofiarą padła niewinna
osoba. Tyle.
~*~
O matko. Coś wyszło! Następna jutro,
zapraszam!
Kurczę, jestem ciekawa, co kryje się pod: "Big bang", świetny rozdział!
OdpowiedzUsuń