czwartek, 25 czerwca 2015

Historynka na koniec roku szkolnego



 - Wujek Paweł! – zawołałam widząc brata mojej mamy.
 - Witaj Julciu – uśmiechnął się. – Jak tam?
 - A jak ma być przed końcem roku? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
 - Nie mam pojęcia, dawno nie byłem w szkole – powiedział.
 - Z jednej strony cieszę się, bo wakacje, a z drugiej… – zaczęłam.
 - Co z drugiej? – dopytywał.
 - Muszę rozstać się z klasą, a bardzo ją lubię – szepnęłam.
 - Doskonale cię rozumiem – kiwnął głową. – Ale wiesz. Czasami trzeba się rozstać, żeby iść do przodu. Każde z was jest gotowe zacząć liceum. Nowy etap w życiu. Może niektóre znajomości nie przetrwają, ale te silne sobie poradzą. Wszyscy musicie iść dalej.
 - Mówisz jakbyś wiedział – prychnęłam.
 - Bo wiem – uśmiechnął się. – Myślisz, że łatwo było opuścić kadrę? Wcale nie. Jednak… czuję się stary. Jak na sportowca naprawdę jestem… bardzo doświadczony. Nie chcę, by kadra przeze mnie cierpiała. Niemniej jednak, tak jak ci obiecałem, mam nadzieję, że pojadę na Igrzyska.
 - Ja myślę – uśmiechnęłam się. – Teraz zaczynasz grać w Warszawie?
 - Tak – oddał uśmiech. – Będę cię częściej odwiedzał.
 - Cieszę się – zaśmiałam się. – Fajnie się z tobą gada wujciu.
 - Kiedy masz zakończenie? – spytał.
 - O szesnastej – powiedziałam.
 - Jest wpół do trzeciej, jeszcze się nie szykujesz? – zdziwił się.
 - Mam kupę czasu, czemu mam się szykować? – tym razem ja się zdziwiłam.
 - Myślałem, że jakiś makijaż… nie wiem sam… - jąkał się.
 - Nie używam kosmetyków, które nie są niezbędne, czytaj tusz do rzęs, puder, róż i tym podobne – prychnęłam. – Za dużo czasu na to idzie, a do tego jest nieergonomiczne. Na treningu to od razu płynie.
 - Trening ponad wszystko? – zaśmiał się.
 - Nie tylko siatkówka jest warta wszystkiego – skrzywiłam się. – Ręczna też jest niczego sobie.
 - Rozumiem, rozumiem – zaśmiał się raz jeszcze. – Nie rozumiem tylko, czemu wybrałaś pozycję bramkarza.
 - Bo ja wolę obronę niż atak – rozbroiłam wujka moim uśmiechem. – Poza tym, przynajmniej tylko stoję i nie muszę biegać. A przy odrobinie szczęścia nawet nie mam za wiele do roboty.
 - Jak jest dobra drużyna, to faktycznie – powiedział wujek. – Bramkarz ma niewiele do roboty. Niemniej jednak musisz być w kontakcie z drużyną.
 - Jak w każdym sporcie zespołowym – zmrużyłam oczy. – Nikt w pojedynkę meczu nie wygra. Nawet Lewandowski sam niewiele by zdziałał.
 - Faktycznie – powiedział wujek. – Każda pozycja jest ważna i dlatego istnieje. Trochę jak z klasą.
 - Mhm – zamyśliłam się. – Każdy ma swoje miejsce, na którym jest mu dobrze. Jeśli ktoś się wyłamie, jest kiepsko. Jak wraca, to wszystko znów zaczyna dobrze pracować. Jak na meczu drużyna, jak mechanizm, jak nasz organizm, jak mrówki w mrowisku…
 - I wiele innych porównań – zaśmiał się wujek. – Mam mega inteligentną siostrzenicę.
 - A dziękuję – zawtórowałam mu. – Ale przyznaj, że w każdym sporcie logika i inteligencja się przydają.
 - Fakt, taktyka też jest ważna, a o tym niektórzy zapominają – powiedział wujek. – I to jest źródłem ich zguby.
 - Mądry jesteś – powiedziałam. – Może pomyślisz o zawodzie nauczyciela?
 - Chyba cię coś boli – zaśmiał się wujek. – Może i mądry jestem, ale to nie oznacza, że mam wystarczającą ilość cierpliwości.
~*~
Jutro kolejna.

1 komentarz:

  1. Guma! Hah, świetny bohater, ładne przemyślenia...idealnie :)

    OdpowiedzUsuń