poniedziałek, 22 czerwca 2015

Historynka na Pierwszy Dzień Lata


  - Ada zbieraj się! – krzyknął Franek.
 - Już, już! – zawołałam.
 - Kobiety – prychnął.
 - Bez nas byście zginęli – zaśmiałam się.
 - Może – zawtórował. – Gdzie idziemy?
 - Nie wiem, dawno nie byłam w Katowicach – zamyśliłam się. – Ostatnio niecały rok temu… na Mistrzostwa.
 - Nawet jak mówisz, to słychać, że Mistrzostwa są z wielkiej litery – pokręcił ostentacyjnie głową.
 - Bo to niezwykłe – powiedziałam. – Do tego większość tej drużyny w sezonie ligowym prowadzi mój brat.
 - Fajnie jest? – spytał się Franek.
 - Ale co fajnie? – nie zrozumiałam.
 - Mieć starszego brata – powiedział.
 - Czy ja wiem – zaczęłam. – Zacznijmy, że różnica jest spora… lepiej dogaduję się z siatkarzami z jego klubu niż z nim… ale tak. Fajnie jest mieć starszego brata.
 - To ok – uśmiechnął się. – A jak tam u ciebie?
 - Zawody, zawody i zawody – westchnęłam. – Niby czemu przyjechaliśmy tu tak nagle? Mam już powoli dość tego wszystkiego. Trenerki, lekarzy i tak dalej.
 - A ja jestem twoim wytchnieniem? – zaśmiał się.
 - Można tak powiedzieć – uśmiechnęłam się tylko. – Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
 - Nie, zawsze byłem obok ciebie i to się nie zmieni – powiedział już poważnie.
 - Dzięki Francis – powiedziałam. – Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałam, mam i będę miała. Prawdopodobnie.
 - Niezmiernie się cieszę – odparł. – To może na nowy dworzec?
 - Okej – powiedziałam.
Cóż, Katowice same w sobie mają niezwykły urok. Jednak z Frankiem jest coś dodatkowego, coś niezwykłego. Wiele wie o historii wielu miast, w tym właśnie tego. Lubię go słuchać. Ma niezwykły dar wymowy. Ja za to umiem to spisać. I tak jakoś sobie żyjemy.
 - Wybacz, że na chwilę zaprzątnę twoje myśli zawodami – zaczął. – Ale mam nadzieję, że jesteś na nie przygotowana.
 - Jestem, jestem – potwierdziłam. – Wbrew pozorom akrobatyka nie jest tak straszna jak się wszystkim wydaje.
 - To dobrze – zamilkł.
 - Francis? – spytałam.
 - Tak? – zdziwił się trochę.
 - A czy ty masz dziewczynę? – uśmiechnęłam się.
Zadławił się właśnie pitą kawą (nie lubiłam jej smaku). Trochę mnie to rozśmieszyło, ale jego wzrok sprawił, że natychmiast spoważniałam.
 - Nie, nie mam – powiedział.
 - Czemu? – dążyłam dalej.
 - Wiesz, czasami trzeba poczekać trochę na tą odpowiednią – uśmiechnął się. – A  ja jestem cierpliwy. I poczekam.
 - Kochany – zaczęłam. – Znamy się od kiedy ja miałam czternaście, a ty siedemnaście lat. Od tamtej pory mało rzadko kiedy widywałam cię z koleżankami. Były może dwie, trzy…
 - I tyle wystarczy – przerwał. – Nie chcę nic na siłę. Nie czuję do niej nic, to się nie umawiam.
 - Ty już masz kogoś na oku – spojrzałam na niego podejrzliwie.
 - Cccooo, nie! – za szybko Francis, za szybko.
 - Jak wygląda? – spytałam.
 - Ada, to miał być nasz pierwszy letni spacer, a nie przesłuchanie! – zaperzył się.
 - Już dobrze, dobrze – powiedziałam. – Więc idziemy na lody.
 - No dobrze – przewrócił oczami z rozbawieniem.
Nie myślcie, że ja tak zostawię tą sprawę. Jestem zbyt ciekawską osóbką, żeby nie dowiedzieć się, kto wpadł w oko mojemu przyjacielowi. W głowie już powolutku układałam chytry plan.
 - Ada? – spytał.
 - Co? – popatrzyłam na niego.
 - Jaki chcesz smak? – uśmiechnął się.
~*~
Pisząc kolejną historynkę tworzę kolejne opowiadanie. Jutro kolejna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz