- Ada zbieraj się! – krzyknął Franek.
- Już, już! – zawołałam.
- Kobiety – prychnął.
- Bez nas byście zginęli – zaśmiałam się.
- Może – zawtórował. – Gdzie idziemy?
- Nie wiem, dawno nie byłam w Katowicach –
zamyśliłam się. – Ostatnio niecały rok temu… na Mistrzostwa.
- Nawet jak mówisz, to słychać, że Mistrzostwa
są z wielkiej litery – pokręcił ostentacyjnie głową.
- Bo to niezwykłe – powiedziałam. – Do tego
większość tej drużyny w sezonie ligowym prowadzi mój brat.
- Fajnie jest? – spytał się Franek.
- Ale co fajnie? – nie zrozumiałam.
- Mieć starszego brata – powiedział.
- Czy ja wiem – zaczęłam. – Zacznijmy, że
różnica jest spora… lepiej dogaduję się z siatkarzami z jego klubu niż z nim…
ale tak. Fajnie jest mieć starszego brata.
- To ok – uśmiechnął się. – A jak tam u
ciebie?
- Zawody, zawody i zawody – westchnęłam. –
Niby czemu przyjechaliśmy tu tak nagle? Mam już powoli dość tego wszystkiego.
Trenerki, lekarzy i tak dalej.
- A ja jestem twoim wytchnieniem? – zaśmiał
się.
- Można tak powiedzieć – uśmiechnęłam się
tylko. – Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Nie, zawsze byłem obok ciebie i to się nie
zmieni – powiedział już poważnie.
- Dzięki Francis – powiedziałam. – Jesteś
najlepszym przyjacielem jakiego miałam, mam i będę miała. Prawdopodobnie.
- Niezmiernie się cieszę – odparł. – To może
na nowy dworzec?
- Okej – powiedziałam.
Cóż, Katowice
same w sobie mają niezwykły urok. Jednak z Frankiem jest coś dodatkowego, coś
niezwykłego. Wiele wie o historii wielu miast, w tym właśnie tego. Lubię go
słuchać. Ma niezwykły dar wymowy. Ja za to umiem to spisać. I tak jakoś sobie
żyjemy.
- Wybacz, że na chwilę zaprzątnę twoje myśli
zawodami – zaczął. – Ale mam nadzieję, że jesteś na nie przygotowana.
- Jestem, jestem – potwierdziłam. – Wbrew
pozorom akrobatyka nie jest tak straszna jak się wszystkim wydaje.
- To dobrze – zamilkł.
- Francis? – spytałam.
- Tak? – zdziwił się trochę.
- A czy ty masz dziewczynę? – uśmiechnęłam
się.
Zadławił się
właśnie pitą kawą (nie lubiłam jej smaku). Trochę mnie to rozśmieszyło, ale
jego wzrok sprawił, że natychmiast spoważniałam.
- Nie, nie mam – powiedział.
- Czemu? – dążyłam dalej.
- Wiesz, czasami trzeba poczekać trochę na tą
odpowiednią – uśmiechnął się. – A ja
jestem cierpliwy. I poczekam.
- Kochany – zaczęłam. – Znamy się od kiedy ja
miałam czternaście, a ty siedemnaście lat. Od tamtej pory mało rzadko kiedy
widywałam cię z koleżankami. Były może dwie, trzy…
- I tyle wystarczy – przerwał. – Nie chcę nic
na siłę. Nie czuję do niej nic, to się nie umawiam.
- Ty już masz kogoś na oku – spojrzałam na
niego podejrzliwie.
- Cccooo, nie! – za szybko Francis, za szybko.
- Jak wygląda? – spytałam.
- Ada, to miał być nasz pierwszy letni spacer,
a nie przesłuchanie! – zaperzył się.
- Już dobrze, dobrze – powiedziałam. – Więc
idziemy na lody.
- No dobrze – przewrócił oczami z
rozbawieniem.
Nie myślcie, że
ja tak zostawię tą sprawę. Jestem zbyt ciekawską osóbką, żeby nie dowiedzieć
się, kto wpadł w oko mojemu przyjacielowi. W głowie już powolutku układałam
chytry plan.
- Ada? – spytał.
- Co? – popatrzyłam na niego.
- Jaki chcesz smak? – uśmiechnął się.
~*~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz