- Również się cieszę, ale gdzie ten cały śnieg? – spytałam.
- Trafiłaś akurat na okres bez niego – uśmiechnął się. – Ale i bez niego będzie dobrze.
- Carrément – zaśmiałam się. – Z tobą nie będzie trudno.
- Prawda – powiedział. – Ale staraj się nie mieszać polskiego z francuskim. To dezorientuje.
- Wiem, myślałam, że będzie ci łatwiej – odparłam. – W końcu nie mam problemów z polszczyzną.
- Siedzisz tu dłużej niż ja – przytaknął. – Ale słychać twój francuski akcent.
- Tego się nie pozbędę – zaśmiałam się.
- I tu muszę się z tobą zgodzić – odparł spokojnie.
- To… pokażesz mi tą Spałę, czy też nie? – nie przestawałam się śmiać.
- Oui – palnął się w czoło. – Bien.
- Sam mieszasz – zauważyłam.
- Oj już się nie czepiaj – powiedział.
- Sam zacząłeś – przewróciłam oczami.
- W lato jest tu zupełnie inaczej – zakończył poprzedni temat. – Zima…cóż, jesteśmy tu teraz wyjątkowo, jak sądzę. Turniej kwalifikacyjny i te sprawy. Więc, musisz tu przyjechać w lato.
- Nie przeszkadza wam młodzież z SMS-u? – zapytałam.
- Wszyscy wyjechali na święta do domów – odpowiedział. – Jesteśmy tu całkiem sami.
- Impressionnant – mruknęłam do siebie.
- Co tam mruczysz? – zauważył mój brat.
- Nic, nic – powiedziałam. – Zastanawiam się jakim cudem i w zimę ten kraj potrafi być zachwycający.
- Oj, bo są w nim cudowni ludzie – zaśmiał się. – Nie zimno ci?
- Może trochę – wzruszyłam ramionami.
- To chodź, może panie kucharki są, to zrobimy ci kakao – zaproponował.
- Herbata jakby co też mnie zadowoli – zastanowiłam się. – W sumie może być wszystko z wyjątkiem kawy.
Weszliśmy do ośrodka. Od samego progu przywitały nas wesołe dźwięki kolęd i dziarski chór siatkarzy siedzący na hali. W sumie darli się po prostu niebotycznie, ale cóż. Każde kolędowanie ma swoje prawa. Można to robić na wiele sposobów. Mój brat tylko pokręcił głową.
- Czekają na trening? – zapytałam z ciekawości.
- Pewnie tak – powiedział. – Może zaraz do nich zajrzymy.
Obejrzałam się jeszcze raz na wesoło rozśpiewaną grupę chłopaków. Drzwi były szeroko otwarte, ale nikt nie patrzył w naszą stronę. Tylko Karol Kłos podniósł na chwilę oczy i dyskretnie mi pomachał. Odwzajemniłam gest z niemniejszą tajemnicą. Polubiłam Kłosa od kiedy przyjechałam na mecz braciszka, a Kłos zabawiał mnie i swoją dziewczynę bezpośrednio przed nim. Po tej krótkiej chwili zniknęłam za drzwiami stołówki.
- Nie ma kawy, nie ma kakaa – zakomunikował Stephane – jaka ma być herbata.
- Może być najzwyklejsza – powiedziałam. – Albo owocowa. Nie ważne z jakich owoców.
- Ok – powiedział brat. – A co tam u ciebie?
- W sumie – zamyśliłam się. – Niedługo może, zaznaczam może wrócę do Francji.
- Po co? – zdziwił się brat.
- Firma świetnie sobie radzi – zaczęłam. – A ja dostałam wezwanie z centrali. Modlę się, żeby było o powrót, bo oprócz tego są jeszcze dwie możliwości.
- Jakie? – zainteresował się brat.
- Wylatuję, albo dostaję awans i modlę się, żeby to nie była ta pierwsza – mruknęłam.
- Na pewno cię nie wyleją – poklepał mnie po ramieniu brat. – Za dobra jesteś. To co idziemy do chłopaków?
~*~
Hmm… kolejna na sylwestra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz