- Cześć Pat! – o godzinie dziewiętnastej ujrzałam twarz Thomasa w drzwiach.
- Co robisz tu całe pół godziny przed czasem? – spytałam z tuszem w rękach.
- Pomóc ci przyszłem – odparł.
- Przyszedłem – poprawiłam go automatycznie. – Thomas musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- Wiem – odparł entuzjastycznie. – Kto be?
- Ci co nie dostali powołania z Resovii i ci co nie dostali powołania i mogli się zjawić w Rzeszowie – odparłam. – Czyli nie wiem.
- Nie wiesz? – zdziwił się.
- Zawsze to jest spontan i nie wiadomo kto będzie, ale zawsze wszystkiego wystarczy na zabawę do rana.
- Ooo – powiedział zamyślony. – I don’t understand, but…
- Nie ma co rozumieć – zaśmiałam się. – Po prostu lubimy się spotkać i pogadać, zabawić się i tak dalej…
- Cześć! – usłyszałam głos Sebastiana. – Ciociu Pat, mama pyta czy nie chcesz pomocy?
- Mam już pomoc – zaśmiałam się. – Ale podziękuj mamie i powiedz, żeby przyszła za jakieś piętnaście minut.
- Ok – uśmiechnął się.
- Będzie kapitan? – spytał Thomas.
- Będzie – powiedziałam. – Co ma go nie być? Nawet trener na początku przyjdzie złożyć wam życzenia noworoczne.
- Wow – powiedział.
- Nie da się ukryć – uniosłam jeden kącik ust do góry. – Co tam masz?
- Salad – powiedział z uśmiechem.
- Kupiona, czy sam robiłeś? – zainteresowałam się.
- Zrobiłem! – uśmiechnął się z dumą.
- Niesamowite – pokręciłam głową. – Daj ją i spróbuj ułożyć jakąś składankę na zabawę.
Przełożyłam sałatkę do miski i zajęłam się przygotowywaniem reszty przekąsek. Większość lubych siatkarzy już przekazało mi swoje specjały. Zapowiadała się całkiem niezła wyżerka, nie powiem.
- Jakieś carols? – krzyknął Thomas z salonu.
- Myślę, że już nie – powiedziałam. – Ale jakieś świąteczne piosenki możesz.
Po piętnastu minutach w moim mieszkaniu zjawili się państwo Ignaczakowie. Krzysiek od razu poszedł wspomagać Thomasa w rozwieszaniu ostatnich dekoracji, a Iwona postanowiła razem ze mną zaszyć się w kuchni.
- Natalia pewnie zaraz przyjdzie i nam pomoże – zawyrokowała pani Ignaczak.
- Więcej rąk do pracy, szybciej się uwiniemy – uśmiechnęłam się.
- Coś często widzę w twoim towarzystwie Thomasa – zdobyła się na odwagę Iwona. – I nie wynika to już chyba z przykazania pomocy.
- Nie wiem, jak przychodzi to go nie wyganiam – wzruszyłam ramionami.
- Podobasz mu się – powiedziała Iwonka. Spojrzałam na nią krytycznie.
- Znamy się dwa, może trzy miesiące, myślisz, że to możliwe? – spytałam.
- Wiesz, w Polsce wiadomo, że miłość od pierwszego wejrzenia nie ma sensu – zaczęła. – Jednak Ameryka to co innego.
- Tam ufa się tylko porywom serca? – uniosłam brwi.
- Jako pisarka powinnaś to wiedzieć – zaśmiała się Iwona.
- Dobrze wiesz jak ciężko mi pisać romanse – zawtórowałam jej. – Trzymam się mojej fantastyki i tyle.
- Propos pisania – powiedziała pani Ignaczak. – Jak tam nowa powieść.
- Stoi – zamyśliłam się. – Nie mam pomysłu jak rozwinąć akcję w tym momencie.
- Za bardzo pochłania cię codzienność – odparła Iwona. – Masz pewnie blokadę.
- Moja codzienność i tak jest niezwykła – pomyślałam o dziale marketingowym Resovii. – To nie to. Ciężko mi napisać początek. Bo koniec mam.
- O czym tak ćwierkacie? – w drzwiach ujrzałam głowę Krzyśka. – Wszystko gotowe, co teraz?
- Powoli to przenoście – powiedziałam. – W końcu zaraz zacznie się zabawa.
~*~
A ja z całego serca życzę, żeby ten Nowy Rok był jeszcze lepszy, szczęśliwszy i weselszy od poprzedniego. Żeby spełniły się wszystkie marzenia, te małe i duże. I żeby na IO złoto było.
P.S. – No to została mi jeszcze jedna mała część. Przed nami jeszcze sześć historynek. Sześć, o których wcześniej zapomniałam. Pewnie dodam je co tydzień od 1 stycznia. Pod ostatnią znajdziecie moje pożegnanie.
Thomas <3
OdpowiedzUsuń