sobota, 5 grudnia 2015

Historynka na Barbórkę

 - Mieszkasz tyle lat w Polsce i nie wiesz co to Barbórka? – zaśmiałam się.
 - No nie wiem – mruknął Michał.
 - Mieszkasz w mieście, w którym są kopalnie, waszym głównym sponsorem jest kopalnia i naprawdę nie wiesz co to Barbórka? – nie dowierzałam.
 - No nie wiem! – fuknął obrażony Masny.
 - Barbórka, czyli Barbary – zaczęłam. – To święto górników, gdyż święta Barbara im patronuje.
 - Dziękuję za tą lekcję – dopił sok pomarańczowy. – I wszystkiego naj w takim razie.
 - A dziękuję – powiedziałam. – Może wpadniesz dziś wieczorem. Będzie takie małe przyjęcie imieninowe.
 - Może wpadnę – wzruszył ramionami. – A Muzaj też będzie? – powiedział z szatańskim uśmiechem.
 - Nie wiem – spojrzałam na niego podejrzliwie. – Co do tego ma Muzaj? Już prędzej Hain się pojawi.
 - Wydawało mi się, że Michał cię lubi – zaśmiał się Masny.
 - Może i mnie lubi, ale to nie zobowiązuje mnie do tego samego – odparłam spokojnie.
 - Zgrywasz niedostępną? – zaśmiał się.
 - Nie, ja jestem niedostępna – powiedziałam.
 - Oj Basia nie możesz wiecznie uciekać – stwierdził już poważnie.
 - Nie uciekam – warknęłam. – A ty nie baw się w swatkę. Pooglądaj tak jak Piotrek My Little Pony i wtedy pogadamy.
 - O którym Piotrku mówisz? – zdziwił się.
 - O moim bratanku – przewróciłam oczami. – Chyba nie Nowakowskim, co?
 - Ja tam nie wiem – wzruszył ramionami. – To ty się z nim przyjaźnisz.
 - Eh Masny, Masny – zaśmiałam się. – Idź już, bo się spóźnisz, a tego chyba nie chcesz.
 - Chciałbym móc się spóźnić, ale kapitanowi nie wypada – powiedział i pomachał mi przed zamknięciem drzwi.
Czasami tęskniłam za wkurzającym mnie wiecznie Patrysiem. On przynajmniej z góry uprzedzał. A ci w ogóle. No ja nie wiem. Ja chyba muszę ich wysłać do Patrysia na jakieś praktyki. Ale nie ważne. Trzeba się spakować, w końcu jutro przyjeżdża po mnie brat. Nie ma to jak rodzinny weekend. Cóż, w sumie nie mogę się doczekać, aż pojadę do Żyrardowa. Dawno nie widziałam rodzinnego domu. W końcu trzeba przejechać większość Polski. Nie zawsze mam komfort takiej możliwości. Jednak urlop zdrowotny ją daję. Wracam do pracy dopiero po nowym roku. Wybawienie nadeszło.
Wchodzę do sypialni i siadam na łóżku. Nie wiem co mam wziąć, wszystko tak naprawdę mam u rodziców. Mieszkanie w Jastrzębiu-Zdroju traktuję jak przystanek między pracą, a życiem prywatnym. Rzadko kiedy jestem tu dłużej niż godzinę. Oczywiście tutaj sypiam, ale nie liczę tego jako mieszkanie. Chyba mocno potrzebuję ułożyć sobie życie. Nie wiem gdzie, jak, z kim, ale wiem jedno. Nie mogę ignorować tego dzióbania mojego Anioła Stróża, które oznacza: idź ty w końcu zgodnie z planem Boga. Za długo zwlekałam ze zgodzeniem się z tym stwierdzeniem. Spakowałam torbę biorąc wszystko co wydało mi się potrzebne. Wypiłam wodę, która stała w szklance w kuchni. Wyciągam telefon i nagrywam się na sekretarkę Masnego.
 - Do końca roku mnie nie będzie. Jakby co znajdziesz mnie w Żyrardowie. Wszystkiego naj. I ten… jakby co nagraj się na sekretarkę, na pewno odsłucham. Cześć.
Wyszłam z mieszkania zamykając je na cztery spusty. Odetchnęłam świeżym powietrzem i zadzwoniłam do brata.
 - Beniamin, nie fatyguj się, jeszcze dziś będę w Żyrardowie – uśmiechnęłam się.
~*~
Przepraszam za spóźnienie. Jutro na pewno bd kolejna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz